wtorek, 15 stycznia 2008

Na uniwersytecie nie chcą Benedykta XVI

Na rzymskim Uniwersytecie La Sapienza miał przemawiać obecny papież Benedykt XVI. W sumie nic dziwnego, zwłaszcza dla mieszkańca kraju nad Wisłą. Gdzie kler jest częstym gościem we wszelkim możliwych miejscach. Tak, że każdą większą budowę kropi co najmniej biskup. Ale wracając do tematu. Wykładowcy i studenci, przypomnieli sobie dawną wypowiedź papieża. Benedykt XVI, wtedy jeszcze znany jako kardynał Ratzinger, stwierdził, że proces Galileusza generalnie był słuszny i usprawiedliwiony.

Galileusz, ja wszyscy wiemy, miał nieszczęście głosić powszechnie dzisiaj znaną prawdę. A instytucja, która może się poszczycić rekordową ilością proroków, wizjonerów i innych głoszących objawione prawdy osobników - nie widziała że Galileusz ma rację. Tak na marginesie, czy to nie ciekawe, że miliard ludzi przyjmuje za absolutną prawdę nauki organizacji i ludzi, którzy jak uczy historia mylili się bardzo często. To tak jak z wiarą w koniec świata oparty na kalendarzu Majów. Całkiem spore grono ludzi, wierzy że koniec świata nastąpi 2012 roku, bo wtedy kończy się kalendarz Majów. Współczesna nauka nic nie mówi tak bliskiej apokalipsie. Mimo to ludzie wierzą w majaki cywilizacji, która nie potrafiła nawet wynaleźć koła(!).

Ale odszedłem od tematu. Studenci i wykładowcy wizyty Benedykta sobie nie życzą. Co poniektórzy przecierają sobie oczy ze zdumienia.  Jak można nie chcieć wizyty "wspaniałego" człowieka? Heh!
Pusty śmiech mnie ogarnął, kiedy czytałem pełen oburzenia artykuł jakiegoś księdza, który przekonując jaki to z B16 wspaniały naukowiec, człowiek i generalnie święty człowiek, że nie do pomyślenia jest, że ktoś nie życzy sobie jego wizyty.

Cóż, studenci i wykładowcy krakowskiego Ignatianium, raczej szczęśliwi by nie byli, gdyby taki Dawkins miał u nich wystąpić z odczytem. Tematem to którego, byłaby oczywista prawdziwość i moralna przewaga ateizmu.

I się kręci...

Witam ponownie po kilkutygodniowej przerwie. Przez jakiś czas nie pisałem, a działo się w kraju nad Wisłą, o działo.

Po pierwsze, Prawo i Sprawiedliwość poszło na zasłużoną polityczną emeryturę. Myślę, że to początek równi pochyłej po której będzie się staczało poparcie dla tej partii. Genialny strateg jakim okrzyknięto Jarosława Kaczyńskiego się przeliczył. Do chwili, kiedy większość społeczeństwa bojkotowała wybory, wychodząc z (w pewnym stopniu słusznego) założenia, że ich głos ma tak małe znaczenie, że nie warto ruszać się z kanapy - mógł robić, mógł mówić co mu ślina na język przyniosła. Zaprzyjaźnione media i tak podały to w strawnym dla bezkrytycznych umysłów sosie. Ale w końcu przesadził, i zrobił to czego niby  wszyscy politycy by chcieli, ale każdy się boi - zmobilizował wyborców by poszli do urn.

Wynik jaki jest wszyscy widzą. Dobry nie jest, bo obowiązująca w Polsce ordynacja wyborcza uniemożliwia dobry skład Parlamentu. Dla mnie pierwsze dni po wyborach, to jak powiew świeżego powietrza. Tusk nie jest może politykiem wybitnym, ale jego sposób wypowiadania się w mediach niczym nie przypomina plucia żółcią na prawo i lewo, co z uporem wartym lepszej sprawy uprawiał jego poprzednik na premierowskim stolcu.

Może kilka słów o obecnym premierze. Wydaje się, że jest bardziej liberałem niż konserwatystą i dodaje to otuchy. Ale tylko na początku. Podczas wyborów prezydenckich okazało się, że państwo Tuskowie, nie mają ślubu kościelnego, jak dla mnie to zaleta, ale najwyraźniej sztab doradców skalkulował, że Polacy wolą polityka "jak Bóg przykazał", i Tusk pognał do Kościoła. Wcale się nie dziwię, że wyborcom nie spodobało się takie kombinatorstwo.

Ale! Błędy z kampanii prezydenckiej poszły już w zapomnienie. W ostatnich wyborach Tusk wygrał prawie wszystko co było do wygrania. Z takim posłusznym koalicjantem jakim jest PSL nie musi wcale mieć większości w Sejmie. Zrobi co będzie chciał.

Niestety, jak to zwykle w Polskiej polityce bywa - po początkowej nadziei na poprawę, pojawiły się pierwsze rozczarowania. Tusk nie chce zadzierać z Kościołem. Nie chce podejmować spraw trudnych i kontrowersyjnych. Nie chce głębokich zmian.

Najlepszym przykładem jest tu in vitro. Wraz z kolejnymi biskupami, grzmiącymi z ambony, topniała pewność się siebie rządu. W końcu, nieudolnie próbując wyjść z twarzą z tej sytuacji, okazało się że na takie luksusy jak in vitro nie ma pieniędzy...

Szkoda. Szkoda, że wszystko toczy się wg starych reguł. Śmierdzące kupki, zamiast uprzątnąć są skrzętnie omijane. Mam wrażenie, że ośmielając się w końcu zadawnione sprawy załatwić, można zyskać o wiele więcej niż siedząc cicho.


środa, 17 października 2007

Państwo wg PiS - nietykalny ksiądz

Ksiądz prymas kardynał Józef Glemp został szczegółowo skontrolowany na lotnisku. Co to znaczy szczegółowa kontrola? Ponieważ nie może przechodzić przez bramki, został wzięty na bok a pracownik ochrony z ręcznym elektroniczny wykrywaczem metalu sprawdził, czy wszystko jest w porządku.

Zam wielokrotnie przechodziłem taką procedurą. Z tą różnicą, że przechodziłem wcześniej przez bramkę. Często zdarzało się, że trzymając spodnie w garści (pasek z metalową sprzączką musiałem zdjąć) byłem sprawdzany przez funkcjonariusza straży granicznej, czasami  łącznie z dokładnym sprawdzeniem, czy nie przenoszę czegoś w skarpetkach.

Czy moja godność została naruszona? Wydaje mi się, że nie. Wiem czego mogę się spodziewać na lotnisku, i akceptuję to. Faktem jest, że nasze służby odznaczają się dziwną nadgorliwością, bo np. w Wielkiej Brytanii cała kontrola zakończyła się po jednokrotnym przejściu przez bramkę. Z relacji znajomych, dowiedziałem się, że jeszcze skrupulatniej niż u nas - sprawdzają służby na lotniskach w USA.

Wg mnie jak mają sprawdzać, to niech sprawdzają, byle kontrola dotyczyła wszystkich. Bez świętych krów, które mogą się ślizgać ponad plebsem.

Uczciwie muszę przyznać, mimo mojej niechęci do kleru, że Józef Glemp jakoś nie narzekał, nie uniósł się wzburzeniem, żądając ukarania winnych. Jak donosi Gazeta Wyborcza ( tu) Najbardziej wzburzony całą sytuacją był obecny przy całej sytuacji poseł PiS Joachim Brudziński, który szybko zatelefonował Roberta Krupowicza - wojewody zachodniopomorskiego. Który to natychmiast skontaktował się z dyrekcją lotniska. Dyrekcja, jak wiadomo, zwolniła dwóch pracowników odpowiedzialnych za "upokorzenia" prymasa. Co ciekawe, nie udało się wyśledzić osoby, która wydała polecenie zwolnienia pracowników. Dyrektor lotniska przyznał że był to jeden ze współwłaścicieli, ci zaprzeczają...
 
 
 


 

wtorek, 9 października 2007

Głód cudów

Na warszawskim Okęciu, na drzewie,  z miejsca gdzie ucięto konar, słoje tegoż w połączeniu z wyciekającym sokiem zaczęły przypominać wizerunek Matki Boskiej.

http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34882,4542219.html

Rzecz oczywista, przed drzewem zaroiło się od kwiatów zniczy, świec oraz żarliwie się modlących emerytów.
Heh. A jeszcze niedawno się śmiałem z jakiegoś Amerykanina, który zapłacił pokaźną sumkę, za Matkę Boską na toście.



piątek, 5 października 2007

Kreacjonizm to nie nauka

Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy (ZPRE) zwróciło się do instytucji oświatowych, by ostro sprzeciwiły się próbom przedstawiania kreacjonizmu jako dyscypliny naukowej.

Wirtualna Polska
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,wid,9267067,wiadomosc.html

Po wybrykach Giertycha seniora, i coponiektórych członków LPR, taki apel może się okazać potrzebny.
Ale nie wiem, czy zmieni cokolwiek w Polsce, gdzie stołki w instytucjach oświatowych obsadzone są przez posłusznych pretorian władzy, których jedynym zmartwieniem jest to, jak przetrwać kolejną zmianę warty w Sejmie.

Zadziwiają mnie próby podciągnięcia takich potworków jak teologia (nie mylić z religioznawstwem!) czy właśnie kreacjonizm do rangi "dyscypliny naukowej". Jak "dyscypliną naukową", może być nauka w której znajduje się jedno nienaruszalne twierdzenie - "Istnieje Bóg", a treścią tejże nauki jest okrywanie działać i intencji tej tajemniczej istoty. Równie dobrze mógłbym stwierdzić, że wszechświat jest sterowany przez koty, które nieświadome co prawda, ale kierują od tysięcy (tak, tysięcy. Przed 10465 laty wszechświat został stworzony przez Mruczusia - burego kocura, macie jakieś dowody aby temu zaprzeczyć?) lat losami całego uniwersum. Uznam to za podstawę, pójdę kilka kroków naprzód i stwierdzę że nigdy nie pojmiemy co kryje się za niedoścignioną gracją kocich ruchów, powinniśmy tylko obserwować i zgadywać co nam zgotują te sympatyczne futrzaki. Będę nagłaśniał zbiegi okoliczności które potwierdzą moje nauki, oraz ignorował zdarzenia zaprzeczające. Zawsze mogę stwierdzić, że w związku z kocią nieprzewidywalnością nie jesteśmy w stanie pojąć ich działań i intencji. I tak dalej, i tak dalej. Teraz mogę zabrać się do pisania. Mogę opisać sprzeczne z prawami natury przypadki użycia kocich mocy, opakować to wszystko w odpowiednią oprawę i mam cały ceremoniał gotowy! Kolejna religia już czeka na swoich wyznawców. Zbierzmy ich trochę, i możemy atakować oświatę. Będziemy nauczać Felinologii w szkołach, odmowa wiąże się z obrazą naszych uczuć religijnych, z pewnością coś damy radę ugrać.

Jakichkolwiek bzdur by jakiś religijny fanatyk nie nauczał, ludzie wcale nie są skłonni ich odrzucić. Jakieś 80-90 procent (liczba wynikająca z mojej oceny, nie poparta żadnymi badaniami) w coś wierzy. Odrzucenie wiary innych, obnażenie jej braku logiki, czy bezsensu deprecjonuje także ich wiarę. Mamy więc taki klub wzajemnej adoracji - istnieją obok i (przynajmniej udają że) się szanują. Mimo, że głoszą zupełnie inne, sprzeczne często prawdy.

piątek, 14 września 2007

3 lata za "kutasa"

23-latek z Cieszyna, który przy pomocy amatorskiego programu do pozycjonowania połączył słowo "kutas" z prezydentem Lechem Kaczyńskim może spędzić trzy lata w więzieniu - pisze "Gazeta Wyborcza".

Gdzie tu wolność słowa? Ten młody informatyk może spędzić w więzieniu kilka lat, tylko dlatego, że nieszanowana przez prawie nikogo władza stara się wymusić szacunek do siebie za pomocą paragrafów i groźby więzienia.

Uważam, że wolność słowa może mieć tylko jedno ograniczenie - nawoływanie do przemocy, poza tym nie powinno być żadnych ograniczeń. Nawet największy idiota posiada jakieś poglądy, i powinien móc je wygłaszać.

Jeśli uważa, że w Oświęcimiu wcale nie mordowano ludzi, jeśli uważa prezydenta Kaczyńskiego za "kutasa", czy kpi z religijnych dogmatów - to nie ma znaczenia. Dopóki nie nawołuje do dokonania krzywdy na kimś, to powinien mieć prawo do wygłaszania swoich poglądów. Bez znaczenia jak bardzo są bezsensowne, i ilu osobom się nie spodobają.

Uważam, że obecnie w Polsce nie ma czegoś takiego jak wolność słowa. Osoba wygłaszająca swoje poglądy, powinna uważać czy nie obrażają one prezydenta, albo czyichś uczuć religijnych (jakby były one ważniejsze od innych uczuć). Za taką obrazę można powędrować za kraty.

poniedziałek, 10 września 2007

Kurski zmiażdżony

Krótki film, pokazujący jak Roman Giertych po kolei punktuje kłamstwa posła Kurskiego.
Nie jestem fanem Romana Giertycha, wręcz przeciwnie, ale trzeba mu przyznać, że to wystąpienie z sejmowej mównicy mu się udało.