środa, 17 października 2007

Państwo wg PiS - nietykalny ksiądz

Ksiądz prymas kardynał Józef Glemp został szczegółowo skontrolowany na lotnisku. Co to znaczy szczegółowa kontrola? Ponieważ nie może przechodzić przez bramki, został wzięty na bok a pracownik ochrony z ręcznym elektroniczny wykrywaczem metalu sprawdził, czy wszystko jest w porządku.

Zam wielokrotnie przechodziłem taką procedurą. Z tą różnicą, że przechodziłem wcześniej przez bramkę. Często zdarzało się, że trzymając spodnie w garści (pasek z metalową sprzączką musiałem zdjąć) byłem sprawdzany przez funkcjonariusza straży granicznej, czasami  łącznie z dokładnym sprawdzeniem, czy nie przenoszę czegoś w skarpetkach.

Czy moja godność została naruszona? Wydaje mi się, że nie. Wiem czego mogę się spodziewać na lotnisku, i akceptuję to. Faktem jest, że nasze służby odznaczają się dziwną nadgorliwością, bo np. w Wielkiej Brytanii cała kontrola zakończyła się po jednokrotnym przejściu przez bramkę. Z relacji znajomych, dowiedziałem się, że jeszcze skrupulatniej niż u nas - sprawdzają służby na lotniskach w USA.

Wg mnie jak mają sprawdzać, to niech sprawdzają, byle kontrola dotyczyła wszystkich. Bez świętych krów, które mogą się ślizgać ponad plebsem.

Uczciwie muszę przyznać, mimo mojej niechęci do kleru, że Józef Glemp jakoś nie narzekał, nie uniósł się wzburzeniem, żądając ukarania winnych. Jak donosi Gazeta Wyborcza ( tu) Najbardziej wzburzony całą sytuacją był obecny przy całej sytuacji poseł PiS Joachim Brudziński, który szybko zatelefonował Roberta Krupowicza - wojewody zachodniopomorskiego. Który to natychmiast skontaktował się z dyrekcją lotniska. Dyrekcja, jak wiadomo, zwolniła dwóch pracowników odpowiedzialnych za "upokorzenia" prymasa. Co ciekawe, nie udało się wyśledzić osoby, która wydała polecenie zwolnienia pracowników. Dyrektor lotniska przyznał że był to jeden ze współwłaścicieli, ci zaprzeczają...
 
 
 


 

wtorek, 9 października 2007

Głód cudów

Na warszawskim Okęciu, na drzewie,  z miejsca gdzie ucięto konar, słoje tegoż w połączeniu z wyciekającym sokiem zaczęły przypominać wizerunek Matki Boskiej.

http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34882,4542219.html

Rzecz oczywista, przed drzewem zaroiło się od kwiatów zniczy, świec oraz żarliwie się modlących emerytów.
Heh. A jeszcze niedawno się śmiałem z jakiegoś Amerykanina, który zapłacił pokaźną sumkę, za Matkę Boską na toście.



piątek, 5 października 2007

Kreacjonizm to nie nauka

Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy (ZPRE) zwróciło się do instytucji oświatowych, by ostro sprzeciwiły się próbom przedstawiania kreacjonizmu jako dyscypliny naukowej.

Wirtualna Polska
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,wid,9267067,wiadomosc.html

Po wybrykach Giertycha seniora, i coponiektórych członków LPR, taki apel może się okazać potrzebny.
Ale nie wiem, czy zmieni cokolwiek w Polsce, gdzie stołki w instytucjach oświatowych obsadzone są przez posłusznych pretorian władzy, których jedynym zmartwieniem jest to, jak przetrwać kolejną zmianę warty w Sejmie.

Zadziwiają mnie próby podciągnięcia takich potworków jak teologia (nie mylić z religioznawstwem!) czy właśnie kreacjonizm do rangi "dyscypliny naukowej". Jak "dyscypliną naukową", może być nauka w której znajduje się jedno nienaruszalne twierdzenie - "Istnieje Bóg", a treścią tejże nauki jest okrywanie działać i intencji tej tajemniczej istoty. Równie dobrze mógłbym stwierdzić, że wszechświat jest sterowany przez koty, które nieświadome co prawda, ale kierują od tysięcy (tak, tysięcy. Przed 10465 laty wszechświat został stworzony przez Mruczusia - burego kocura, macie jakieś dowody aby temu zaprzeczyć?) lat losami całego uniwersum. Uznam to za podstawę, pójdę kilka kroków naprzód i stwierdzę że nigdy nie pojmiemy co kryje się za niedoścignioną gracją kocich ruchów, powinniśmy tylko obserwować i zgadywać co nam zgotują te sympatyczne futrzaki. Będę nagłaśniał zbiegi okoliczności które potwierdzą moje nauki, oraz ignorował zdarzenia zaprzeczające. Zawsze mogę stwierdzić, że w związku z kocią nieprzewidywalnością nie jesteśmy w stanie pojąć ich działań i intencji. I tak dalej, i tak dalej. Teraz mogę zabrać się do pisania. Mogę opisać sprzeczne z prawami natury przypadki użycia kocich mocy, opakować to wszystko w odpowiednią oprawę i mam cały ceremoniał gotowy! Kolejna religia już czeka na swoich wyznawców. Zbierzmy ich trochę, i możemy atakować oświatę. Będziemy nauczać Felinologii w szkołach, odmowa wiąże się z obrazą naszych uczuć religijnych, z pewnością coś damy radę ugrać.

Jakichkolwiek bzdur by jakiś religijny fanatyk nie nauczał, ludzie wcale nie są skłonni ich odrzucić. Jakieś 80-90 procent (liczba wynikająca z mojej oceny, nie poparta żadnymi badaniami) w coś wierzy. Odrzucenie wiary innych, obnażenie jej braku logiki, czy bezsensu deprecjonuje także ich wiarę. Mamy więc taki klub wzajemnej adoracji - istnieją obok i (przynajmniej udają że) się szanują. Mimo, że głoszą zupełnie inne, sprzeczne często prawdy.

piątek, 14 września 2007

3 lata za "kutasa"

23-latek z Cieszyna, który przy pomocy amatorskiego programu do pozycjonowania połączył słowo "kutas" z prezydentem Lechem Kaczyńskim może spędzić trzy lata w więzieniu - pisze "Gazeta Wyborcza".

Gdzie tu wolność słowa? Ten młody informatyk może spędzić w więzieniu kilka lat, tylko dlatego, że nieszanowana przez prawie nikogo władza stara się wymusić szacunek do siebie za pomocą paragrafów i groźby więzienia.

Uważam, że wolność słowa może mieć tylko jedno ograniczenie - nawoływanie do przemocy, poza tym nie powinno być żadnych ograniczeń. Nawet największy idiota posiada jakieś poglądy, i powinien móc je wygłaszać.

Jeśli uważa, że w Oświęcimiu wcale nie mordowano ludzi, jeśli uważa prezydenta Kaczyńskiego za "kutasa", czy kpi z religijnych dogmatów - to nie ma znaczenia. Dopóki nie nawołuje do dokonania krzywdy na kimś, to powinien mieć prawo do wygłaszania swoich poglądów. Bez znaczenia jak bardzo są bezsensowne, i ilu osobom się nie spodobają.

Uważam, że obecnie w Polsce nie ma czegoś takiego jak wolność słowa. Osoba wygłaszająca swoje poglądy, powinna uważać czy nie obrażają one prezydenta, albo czyichś uczuć religijnych (jakby były one ważniejsze od innych uczuć). Za taką obrazę można powędrować za kraty.

poniedziałek, 10 września 2007

Kurski zmiażdżony

Krótki film, pokazujący jak Roman Giertych po kolei punktuje kłamstwa posła Kurskiego.
Nie jestem fanem Romana Giertycha, wręcz przeciwnie, ale trzeba mu przyznać, że to wystąpienie z sejmowej mównicy mu się udało.

czwartek, 6 września 2007

Statut Warszawy z odwołaniem do Boga


Rada Warszawy przyjęła projekt statutu miasta. Na pierwszym po wakacjach posiedzeniu radni przegłosowali m.in. poprawki przywracające preambułę z odwołaniem do Boga, co budziło największe wśród nich kontrowersje. Teraz dokument trafi do uzgodnień z premierem.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,wid,9182777,wiadomosc.html

Oczywiście wierzący nie widzą tu problemu. Wszak zgadza się to z ich światopoglądem. Nieważne, że instytucje państwowe. Ba! Całe państwo utrzymywane są z podatków wszystkich obywateli, nie tylko tych wierzących. 

Zbójeckie prawo silniejszego.

Zasady obowiązują

Jeszcze kilka dni temu, cała Warszawa była obwieszona plakatami na których można było zobaczyć Jarosława Kaczyńskiego i dumny napis: Zasady obowiązują

Dla przypomnienia zasad pana Kaczyńskiego, wklejam znalezioną w internecie mała listę obietnic pana K.

1. Nie będę premierem, gdy mój brat będzie prezydentem
2. Nie będzie koalicji z Samoobrona
3. Cieszę się, ze będę na pierwszej linii walki z Samoobrona (J).    
4. My w kolejnej kompromitacji i w otwieraniu Samoobronie drogi do władzy w Polsce uczestniczyć nie będziemy
5. Nie poprzemy nikogo z wyrokiem sadu lub przeciwko komu toczą się sprawy sadowe. To jest sprzeczne z ideałami PIS
6. W-ce minister sprawiedliwości nie ścigał i nie osadzał w wiezieniu działaczy opozycji w latach 70
7. Wybudujemy trzy miliony mieszkań.    
8. Wprowadzimy szybko niższe podatki.    
9. Wycofamy wojsko polskie z Iraku.    
10. Prawie 200 km autostrad w 2006, to nasza zasługa.    
11. Tylko 6 km autostrad w 2007, to wina SLD.    
12. Marcinkiewicz, to premier na całą kadencje.    
13. Pomożemy Stoczni (UE chce zwrotu 4 mld).    
14. Zredukujemy administrację państwową
15. W rządzie nie będzie byłych członków PZPR.

wtorek, 4 września 2007

Ciekawy wywiad

Na stronach Racjonalisty znalazłem bardzo ciekawy wywiad, gorąco polecam.

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5545

A tu fragment:

.Ł.: Z jakimi szykanami ze strony kolegów spotkał się pana niechodzący na religię syn?

Cz.G.: Wyszydzanie, wyśmiewanie się z syna, podważanie jego moralności, przyrównywanie go do różnych istot z dogmatów religijnych, wyszydzanie dziecka i jego rodziców, podważanie jego człowieczeństwa, ataki na jego cielesność, molestowanie i dokuczanie psychiczne, prowokowanie dyskusji religijnych, brak akceptacji i zrozumienia współuczniów, przyklejanie etykiet (jehowy, komunista, żyd itd.), topienie garderoby w klozecie szkolnym.



czwartek, 30 sierpnia 2007

Indeks ma się dobrze

Pewnego dnia wędrując między półkami zapełnionymi książkami w warszawskim Empiku, mój wzrok padł na okładkę ozdobioną malowniczym wizerunkiem demona, okładkę książki pod tytułem "Uczeń Czarnoksiężnika" autorstwa nieznanego mi wcześniej Witolda Jabłońskiego. Przez chwilę przyglądałem się książce, następnie wzruszyłem ramionami, i poszedłem dalej. Parę tygodni później w internecie znalazłem kilka histerycznych recenzji ww. książki. Recenzenci prześcigali się w oskarżaniu autora o promowanie satanizmu, okultyzmu, homoseksualizmu i postaw antykościelnych. Zaintrygowany, książkę (i następne części, bo w międzyczasie wyszedły kolejne pozycje, jak się okazało całego obszernego cyklu) zamówiłem i przeczytałem. Po przeczytaniu wszystkich książek zrobiłem "autolustrację", w celu sprawdzenia jak na mnie podziałała owa "promocja". Stwierdzam, że nie poczułem nagłej chęci czczenia Szatana, rzucania klątw, czy wywoływania duchów. Na innych mężczyzn nadal patrzę w sposób daleki od podniecenia, a mój stosunek do instytucji Kościoła Katolickiego dalej pozostał taki sam (faktem jest, że jest on mocno krytyczny).

Kilka miesięcy temu prokuratora zastanawiała się, czy oskarżyć właściciela księgarni internetowej o propagowanie ustroju totalitarnego. W księgarni można było zakupić  "Mein Kampf" Adolfa Hitlera. Za ww. przestępstwo grozi kara 2 lat pozbawienia wolności.
Obecnie, w sądowych salach pojedynkuje się przedstawiciel rządu Bawarii, z "Wydawnictwem Książek Niezwykłych XXL", wydawnictwo oskarżone jest o naruszenie praw autorskich. Prawa do dziełka Hitlera posiada wspomniany rząd Bawarii, i nie byłoby nic dziwnego w tym że o nie walczy, gdyby nie to, że nikomu nie pozwala wydawać "Mein Kampf" i nie ma żadnej możliwości, aby książka legalnie pojawiła się w księgarni.

Przyznam się, że jestem posiadaczem egzemplarza tej książki. Kupiłem ją w zwyczajnej osiedlowej księgarni. Opatrzona została odpowiednim komentarzem historyka, w jednoznaczny sposób dystansującym motywy wydawcy od promowania nazizmu.

Jak mi się wydaje, zakaz dystrybucji powstał na skutek troski jaką wykazują przedstawiciele władzy, zmartwieni destruktywnym wpływam nazistowskiej ideologi na - być może - bardzo młode jeszcze umysły które mogą po nią sięgnąć. Mam wrażenie, że owi przedstawiciele, książki tej nie przeczytali. Osobiście uważem, że trzeba być prawdziwym sympatykiem faszystowskiej ideologii, aby ją przeczytać... i nie zasnąć po lekturze kilku stron pseudofilozoficznych wynurzeń Hitlera. Sam z trudem przedarłem się przez treść, i nie wyobrażam siebie, aby jakiś dzieciak, mając do wyboru "Mein Kampf" i "Harry Pottera" z własnej, nieprzymuszonej woli sięgnął po tą pierwszą, przeczytał od deski do deski i jeszcze został nazistą.

Oczywiście, zawsze może wystąpić sytuacja, że jakiś łysy pan w glanach zachce uzupełnić swoją domową biblioteczkę o egzemplarz "dzieła" swojego idola. I dostanie ją. Ściągnie z internetu, skseruje od kumpla etc. Zakaz publikacji jest tak samo skuteczny, jak niedawna prohibicja z okazji przyjazdu papieża - normalny człowiek piwa nie mógł kupić, ale lumpy nie miały problemu ze zdobyciem taniego wina...

Działania prokuratora pozbawione są najmniejszego sensu, bo jaki sens jest w w karaniu wydawcy książki która propaguje ustrój totalitarny, kiedy bez większego problemu można dostać dzieła Lenina, kiedy po ulicach chodzą dzieciaki dumnie prezentujące na koszulkach wizerunek Ernesto "Che" Guevary albo sierpa i młota?

Śledząc kolejne procesy związane z książką Adolfa Hitlera, nasuwa się oczywista obawa o cenzurę. Jeśli dzisiaj nie można wydać kontrowersyjnej książki faszystowskiego dyktatora, to czy za chwilę nie okaże się, że problemy będzie miał Jabłoński, Nietzsche czy inni autorzy, których książki nie wpisują się ramki światopoglądu obecnej władzy?

Nie wydaje mi się aby jakakolwiek władza w Polsce mogła bezpośrednio kontrolować przepływ informacji. Niestety nasi włodarze mają spory arsenał argumentów za pomocą których mogą wpływać właścicieli wydawnictw. Wystarczy przecież comiesięczna kontrola Urzędu Skarbowego, aby oduczyć przedsiębiorcę wydawania niewygodnych władzy książek.

wtorek, 28 sierpnia 2007

Cytat

Kosmogonie, jakimi zabawiają się ludzie wykształceni, są niezmiernie złożone. Zrozumienie nawet ich zarysu wymaga ogromnej wiedzy oraz określonych nawyków myślowych. (..) Kosmogonia zawarta w Księdze Rodzaju jest wszakże tak prosta, że pojmie ją każdy kmiot. (..) Ignorantowi oferuje nieodpartą sensowność nonsensu.

Henry Louis Mencken

poniedziałek, 27 sierpnia 2007

Lech Wojtewski

Kim jest Lech Wojtewski? Zapewne wie o nim niewielu. Ale wystarczy wpisać w wyszukiwarkę to imię i nazwisko, aby dowiedzieć się czegoś więcej.

http://www.google.pl/search?q=lech.wojtewski

Popatrzmy na wyniki. Na chwilę, kiedy piszę ten tekst tylko dwa pierwsze wyniki prowadzą do polskich stron. Pozostałe są już obcojęzyczne. Co jeszcze ciekawsze, te teksty po polsku odnoszą się do doniesień z innych już nie polskich serwisów. Zastanawia mnie to mocno. Dlaczego polskie media ignorują temat, podczas kiedy internet wręcz o tym huczy.

Ale może napiszę o co w ogóle chodzi.

Tak więc, Lech Wojtewski jest homoseksualistą. Pewnego dnie poszedł do lekarza - dermatologa. Ten wskazał mu adres innego lekarza, jako bardziej nadającego dla niego. Okazało się, że pod podanym adresem znajduje się przychodnia weterynaryjna.

Faktem jest, że historia jest krótka i mało precyzyjna. Nie wiadomo, na przykład, skąd dermatolog wiedział o orientacji seksualnej p. Wojtewskiego. Przydałby się, jakiś solidny tekst przybliżający to co mu się przydarzyło.

Ale co innego mnie bulwersuje. Cała sytuacja jest oburzająca. I powinna zostać wyjaśniona. Dziwi mnie milczenie mediów. Zapewne zaczną mówić cokolwiek, kiedy Polska ponownie przegra jakąś sprawę w Strasburgu.

poniedziałek, 13 sierpnia 2007

Mały cytat

Przedruk artykułu Süddeutsche Zeitung na Onecie,

link: http://wiadomosci.onet.pl/1431042,2677,1,0,1,kioskart.html?drukuj=1

(...)w Polsce minister sprawiedliwości jest jednocześnie prokuratorem generalnym i w ten sposób najwyższym przełożonym przedstawicieli organów ścigania w całym kraju; wszyscy prokuratorzy są w jego dyspozycji. Taka sytuacja nie występuje w żadnym innym państwie UE, podobnie jak byłoby nie do pomyślenia wykorzystywanie urzędników państwowych do prowokacji przeciwko politycznym oponentom(...)

 

Pranie mózgu

Umysł dziecka jest jak plastyczna masa. Odciska się na nim wszystko z czym się zetknie. Zdane całkowicie na swoich rodziców, ufa im bezgranicznie. Mając do wyboru logiczne myślenie, a "prawdę" przekazaną przez opiekunów. Wybierze tę drugą.

Weźmy jedną z najpopularniejszych bajd  wbijanych  dzieciom - Świętego Mikołaja. Ogromna rzesza kilkulatków w nabożnym oczekiwaniu na wyśnionego doręczyciela prezentów spędza przedświąteczne dni i noce. Po kilku latach dziecko zaczyna dostrzegać rysy w swoim myśleniu. Zeznania dorosłych na temat brodacza są dziwnie niespójne, na kilka dni przed świętami taszczą oni jakieś pakunki, które później zmyślnie chowają, a każdą wizytę Pana W Czerwonym poprzedza wyjście pod bzdurnym pretekstem wujka Mietka.

Dziecko samo odrzuci wiarę w mitycznego Święto Mikołaja. Chociaż przez kilka lat święcie w niego wierzy, to później wyczuje jej śmieszność. Zobaczy, że tak naprawdę nikt poza nim nie uznaje istnienia tego sympatycznego grubasa.

Zmieńmy teraz trochę sytuację. Opowiedzmy dziecku o bogu, który jest jednocześnie trzema bogami. Opowiedzmy o jednej z tych bożych instancji, która stała się człowiekiem, zmarła i zmartwychwstała.

Dziecko uwierzy. Uwierzy we wszystko, co mu powiemy. Ludzie wierzyli nie w takie rzeczy. Ugniatamy tylko plastyczną masę jego umysłu, nie rwiemy go na strzępy. Dziecko widzi, że sporo ludzi wierzy w to samo. Tego, że są także ludzie, którzy wiary nie podzielają, dowie się wiele lat później. Najczęściej będzie już za późno, aby zobaczyło pustkę kryjącą się na wielkimi słowami.

Ktoś zapyta: No dobra, i co z tego? Po co mi tu wciskasz rzeczy oczywiste?

Odpowiedź brzmi - Zdenerwowałem się.

Niedawno podczas rozmowy ze znajomą, która pracuje w publicznym przedszkolu, dowiedziałem się, że regularnie przychodzi tam katechetka i naucza kilkuletnie dzieci. Obok nauki podstawowych liter i cyfr, rzeczy jak najbardziej przydatnej, odbywa się cichy gwałt na dziecięcych umysłach. Zamach na ich niezależność umysłową.

Zaraz ktoś zaprotestuje. Powie - to wybór rodziców. Że wystarczy porozmawiać z personelem przedszkola, a dziecko na czas katechezy będzie wyprowadzane do innego pomieszczenia.

Myślę, że większość osób wie co czuje kilkulatek który nagle i niezrozumiale odseparowany od swoich rówieśników. Rodzić ma do wyboru, albo zgrzytając zębami pogodzić się z sytuacją, albo narazić dziecko na niezrozumiały dla niego grupowy ostracyzm.

Niewesoła, przyznam, zarysowała mi się przed oczami wizja. Szczęśliwie, wiele wskazuje na to, że jest ona nieco zbyt apokaliptyczna.
Ostatnio pojawiła się na stronach Racjonalisty "Internetowa Lista Ateistów i Agnostyków". Link. Wpisują się tam setki ludzi, którzy podobnie jak znaczna większość Polaków została poddana indoktrynacji w wczesnych latach swojego życia. Te setki jednak zachowały niezależność umysłu, i otwarcie deklarują swoją niewiarę.

To bardzo pocieszające.


środa, 25 lipca 2007

"Pielgrzym"

Z narastającą odrazą obserwuję medialno-polityczne zamieszanie wokół tragedii pasażerów autobusu, który wypadł z górskiej drogi we Francji.

Współczuję poszkodowanym, współczuję ich rodzinom. Bez wątpienia należy im się wszelka pomoc, jaką Państwo może ich zaoferować.

Jest tylko jedno "ale". Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nie każdy obywatel Polski, taką pomoc by otrzymał w takiej sytuacji. W komentarzach na "Onecie", ktoś retorycznie zapytał, czy żałoba narodowa zostałaby ogłoszona, gdyby w autobusie znajdowali się nie pielgrzymi, ale ludzie wracający np. z "Parady Równości". Ja śmiem wątpić. Wątpię także, że rodziny hipotetycznie poszkodowanych otrzymałyby po 100 tys. zł.

Uważam, że przyznawanie pieniędzy poszkodowanym i ich rodzinom nie jest w porządku wobec innych ofiar i ich rodzin. Daleko nie szukając, kilka dni wcześniej w Bieszczadach rozbił się prywatny samolot. Zginęło kilkoro dorosłych oraz dziecko. I nie słyszałem, aby ktokolwiek proponował ich rodzinom jakiekolwiek pieniądze.

Każda śmierć to tragedia. A śmierć 26 osób, to wydarzenie straszne. Ale, codziennie na polskich drogach ginie taka, lub nawet większa ilość ludzi. I nie ma narodowej żałoby, nie ma pieniędzy dla rodzin. Ot, stało się...

Czym zatem, pytam się, "pielgrzym" różni się od "Kowalskiego"?

czwartek, 12 lipca 2007

Ostatni bastion oblężony?

Cud. Podstawa chyba każdej religii. Cóż to za religia, która twierdzi, że skoro bóg, którego ona reprezentuje stworzył świat taki jakim go widzimy, to jest on (świat) doskonały i łamanie praw jakimi się rządzi jest po prostu nielogiczne. Bóg musi robić cuda i basta!

W chrześcijańskiej mitologii cudów i cudotwórców znajdziemy bez liku. O, tu kogoś wskrzesili, tam ktoś cofnął morze, tam ktoś zmartwychwstał. O cudownych uzdrowieniach nie warto nawet wspominać wobec innych, nieporównywalnie bardziej spektakularnych przykładach boskiej interwencji.

Czytając o tych wszystkich zdarzeniach, zastanowić się trzeba, dlaczego nic takiego nie dzieje się teraz. Nikt nikogo nie wskrzesza, nikt morza nie cofa, nie mnoży żywności etc. etc. Jedynym rodzajem cudu jaki obecnie można obserwować jest owo cudowne uzdrowienie. Uzdrowienie, którego inicjatorem jest taki lub inny " święty" mąż (lub niewiasta).

Cóż, wydaje mi się, że problem ten jest niezwykle prosty. Słowo-klucz to "weryfikowalność". Szczęśliwie żyjemy w takich czasach, kiedy nie wystarczy napisać książki o cudach, żeby miliony ludzi uwierzyło w nadprzyrodzone moce. Ktoś powie, że cofnął morze? Poprosimy o zapis z kamery. Wskrzeszenie? Akt zgonu, rozmowa z lekarzem który zgon stwierdził, w końcu wywiad z samym zmartwychwstałym. I tak dalej, i tak dalej.

Dotychczas problemem dla nauki były akty niby niewytłumaczalnego samouleczenia. Pole idealne dla różnego rodzaju religii.
Ukryte możliwości ludzkiego mózgu, to co potrafi on dokonać, jeśli jego właściciel został odpowiednio zmotywowany, to nie jest temat który łatwo poddaje się badaniom. Ale szczęśliwie, takie badania są prowadzone. I mam nadzieję, wkrótce rozwieją one fantazje o dobrotliwym staruszku w niebiosach, który decyduje kogo dziś uzdrowimy, a kto pójdzie do piachu.

Jedna myśl mnie zastanawia. Jeśli "cudowne" uzdrowienia, przestaną być cudowne. To wg jakiego kryterium będą rozliczani kandydaci na świętych?

Link do artykułu, który mnie zainspirował to napisania tego tekstu:

http://wiadomosci.onet.pl/1423501,242,2,kioskart.html?drukuj=1#

10 lat za krowę

Władze położonego na północy Indii stanu Uttarakhand wprowadziły karę do 10 lat więzienia dla osoby winnej zabicia krowy - świętego zwierzęcia w hinduizmie - poinformował dziennik "The Hindu".

Tu święta krowa, tam święty kamień, święty budynek. A stary Wolter leży w grobie i łapie się za głowę.

 

A Ty, czy Ty jesteś satanistą?

Niestrudzony demaskator Złego Ryszard Nowak ponownie na tropie.

Pan Ryszard obdarzony został cudownymi nieomalże mocami. Jest w stanie, na podstawie niby to nic nie znaczących drobiazgów ,określić czy dana osoba jest wyznawcą szatana, czy też nie. Zapewne wiele lat jeszcze mógł ukrywać Jurek Owsiak, ten wilk w owczej skórze, swoje mroczne sympatie, gdyby nie spoczęło na nim czujne oko dzielnego naszego strażnika jedynej wiary. Które to oko bezbłędnie zinterpretowało nerwowe ruchy pomysłodawcy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, jako właściwe dla satanisty!  Not this time nancy boy!

Bezwstydna zbieranina ekologów, filozofów i ekologów (fuj!) długo jeszcze mogliby zbierać się w Mysłowickim domu kultury aby propagować swoje sekciarskie idee, gdyby nie chwalebna inicjatywa naszego bohatera, który zainicjowawszy akcję "Lato bez sekt", walnie przyczynił się do przegonienia sekciarskiego plugastwa. Aż serce rośnie, kiedy widzę oczyma wyobraźni umykających sekciarzy przed zwartą formacją ochotników, wolontariuszy wolności, którzy uzbrojeni jeno w serca czyste, z czołem podniesionem,  wzrokiem niezłomnem strachem panicznem Złego sługusów napawają. Widzę mocne, spracowane dłonie, które w słusznym zapale zatrzymania zła chwyciły za to co było pod ręką: kamień, kij, łańcuch czy oliwną gałązkę.

Pamiętając o nieocenionych zasługach Ryszarda Nowaka, z właściwą atencją należy podejść do nowej jego akcji. A jest to lista zakamuflowanych satanistów, którzy pod pozorem serwowania muzycznej rozrywki faszerują niewinne umysły naszych dziatek brudem satanistycznej propagandy.
Wiadomym jest, że na zgniłym zachodzie Szatan promowany jest praktycznie każdą nutą, wydawałoby się, że w kraju nad Wisłą gdzie katolików jest ponad 90% takiej moralnej zgnilizny nie uświadczymy. Nic z tego! Pan Ryszard uświadamia nam że i nasz kraj nie jest wolny od sługusów Złego i nieomylnie wskazuje Trubadurów, Myslovitz oraz Jana Borysewicza, jako zakamuflowanych piewców Szatana!

Pamiętajmy więc o wysiłku Sz. P. Nowaka, który w pocie czoła, naraziwszy pierś swą mężną na zaciekłe ataki sympatyków sekt i przeciwników Kościoła, niezłomnie tępi Złego wszelkie działania. Pochylmy czoła nad jego znojem!

Linki:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ryszard_Nowak_(polityk_Unii_Pracy)
http://przekroj.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1976&Itemid=48&limit=1&limitstart=0
http://www.przeglad-tygodnik.pl/index.php?site=kultura&name=260
http://wiadomosci.wp.pl/kat,38214,wid,9013158,wiadomosc.html?P%5Bpage%5D=1

wtorek, 10 lipca 2007

Zjazd egzorcystów w Częstochowie

Wirtualna Polska donosi, że do Częstochowy zjechali się egzorcyści z całego świata.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,wid,9009559,wiadomosc.html


Sądząc po lekturze tekstów dotyczących opętania i wyganiania demonów z umysłu opętanych, to ateista jest wręcz idealnym obiektem dla takiego złego ducha. Na msze nie chodzi, ani się nie modli, nie spowiada , nie przyjmuje żadnych sakramentów. Słowem, żadnej duchowej profilaktyki nie stosuje.

Z drugiej strony, taki opętany ateusz, to idealny obiekt dla kościelnej propagandy. Patrzcie owieczki - można powiedzieć - do czego prowadzi bezbożny żywot, patrzcie i wyciągajcie wnioski. Dlaczego więc nie słychać o opętanych ateistach?

W Czechach, gdzie ogromna większość obywateli jest niewierząca, a na terenie stacjonuje jedynie garstka przedstawicieli Kościoła Rzymsko-Katolickiego, powinien odbywać się wysyp opętań. A ta mizerna gromadka katolickich pasterzy, nie powinna nic robić, tylko egzorcyzmować.

Kiedyś przeczytałem, że w Polsce jest za mało egzorcystów, że potrzeba jest ich więcej. Nie mam wątpliwości, ze jeden egzorcysta przypada na większa gromadę obywateli w Czechach niż w Polsce. Dlaczego tak myślę? Bo kleru jest tam nieporównywalnie mniej niż u nas.

Do czego zmierzam. Mniejsza religijność społeczeństwa = mniej kleru = mniej egzorcystów = mniej opętań. Jakoś nie słychać, aby czescy psychiatrzy zmagali się nawałem zagadkowych przypadków.

W Polsce sytuacja jest dokładnie odwrotna.

Jaki wniosek?

poniedziałek, 9 lipca 2007

Lepper zdymisjonowany

No proszę, chyba nikt nie spodziewał się takiego ruchu ze strony braci
Kaczyńskich. Wielu internautów, w tym i ja, widzi w tym zimną
kalkulację Jarosława Kaczyńskiego - zasłonę dymną mającą przykryć
aferę z taśmami o. Rydzyka.

Kaczyńscy zdają sobie sprawę, że bez poparcia redemptorysty, w
przypadku wyborów niewiele osiągną. Przyciskani przez dziennikarzy,
albo stracą twarz wobec wyborców bagatelizując słowa Rydzyka, albo
podpadną toruńskiemu padre, ten zakrzyknie przez swoją radiomaryjną
tubę i słupki poparcia polecą w dół.

Wymyślono więc aferę, która jest idealna. Pozostawia wiele miejsca na
spekulacje i domysły. Będzie wiele kontrowersji, konferencji. I przy
odrobinie szczęścia media zapomną o taśmach z Torunia.

Najbliższe dni pokażą czy mam rację...

poniedziałek, 18 czerwca 2007

Antyklerykalny fanatyzm

Pisałem już o różnych przedstawicielach kleru. Zwykle moje pisanie miało kontekst negatywny. Nie mam wątpliwości, że pośród przedstawicieli tak zwanego "stanu duchownego", znajdują się wartościowi i dobrzy ludzie. Choć przyznaję, nie pamiętam abym cokolwiek o nich pisał. (No, może było parę słów o prof. Obirku). Czas napisać kilka słów o człowieku który znajduje się po przeciwnej stronie barykady - o antyklerykale, który nie jest ani wartościowy ani dobry.

Gazeta Wyborcza: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,4228203.html

Patrol policji i Straży Granicznej zatrzymał młodego warszawiaka, który w Muszynie-Złockiem podpalił drewnianą zabytkową cerkiew, pełniącą funkcję kościoła katolickiego.
(...)
Mężczyzna przyznał się do popełnienia przestępstwa, uzasadniając podpalenie cerkwi tym, że nie lubi kleru.
Żaden fundamentalizm nie jest dobry. Ani religijny, ani antyklerykalny (nie wiem, czy wspomniany warszawiak jest ateistą. Zakładam, że jest antyklerykałem, choć równie dobrze może być fanatycznym protestantem, który nienawidzi instytucji Kościoła Katolickiego).

Uważam, że to co zrobił ten człowiek jest ZŁE. Uważam tak z kilku powodów.

Po pierwsze. Zwiedziłem spory kawałek południowo-wschodniej Polski. Znajduje się tam wiele cerkwi, cerkiewek i cerkwisk. Są to miejsca niezwykle piękne, spokojne i urokliwe. Fakt - ludzie czcili, lub nadal czczą tam byty których istnienie odrzucam. Ale nawet jeśli pominę mistyczny charakter tych miejsc, to nadal pozostaje nienaruszony ich urok i piękno. Za niedopuszczalne uważam niszczenie jakichkolwiek obiektów, zwłaszcza zabytkowych.

Po drugie. Wspomniany fundamentalizm. Kiedy myślę o postępku tego człowieka, przychodzi mi na myśl zdarzenie jakie niedawno miało miejsce w Tybecie. Mianowicie władze chińskie zburzyły wielki buddyjski posąg. Mam nadzieję, że żaden antyklerykał, ani ateista nie chce budować takiego porządku jaki można oglądać w Chinach.

Po trzecie. Polska jest krajem sklerykalizowanym. Jeśli warszawiak chce z klerem walczyć - internet jest otwarty. Może o tym pisać, może protestować. Może też wziąć transparent wypisać kilka antyklerykalnych haseł i machać nim przed kościołem, czy Sejmem. Nawet jeśli zostanie aresztowany, to wiele osób będzie go szanowało za odwagę. Ale tchórzliwe podpalenie zasługuje tylko na potępienie. Nie tędy droga.

Po czwarte. Każdy ma prawo do swojego światopoglądu. Jestem ateistą. Mogę rozmawiać z teistą, mogę się z nim nie zgadzać. Ale on MA PRAWO do swoich poglądów, tak samo jak ja mam do swoich. Teista ma prawo do praktykowania swojej wiary, jakkolwiek śmieszna by ona dla niewierzącego nie była. Niewierzący może wyrazić swoje zdanie, wierzący może je zignorować. To nazywa się wolnością słowa i poglądów. Fizyczny atak na budynek, skupiający pewną grupę podobnie myślących ludzi, jest zamachem na ich wolność.

Jestem ateistą, antyklerykałem i liberałem. Zdecydowanie potępiam czyn tego człowieka. Jakiekolwiek protesty, pomysły, idee etc. winny być przekazywane wyłącznie w sposób pozbawiony fizycznej agresji.

środa, 13 czerwca 2007

Absurdalny wyrok za obrazę uczuć religijnych

Za www.tvn24.pl

Za obrazę i ośmieszenie uczuć religijnych informatyk Radosław R. ma wspomóc Dom Pomocy Społecznej Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP w Brzesku, które opiekują się niesprawnymi intelektualnie dziećmi. Zdaniem sędziego, internetowa „Spowiedź On-line" ośmieszała sakramenty święte - wyznania grzechów i eucharystii przez prowokacyjną formę.

link: http://www.tvn24.pl/-1,1510109,wiadomosc.html

Przeczytałem zarzuty, jakie postawiono nieszczęsnemu informatykowi, i nasunęło mi się pytanie, "No i co z tego?" Co z tego, że ośmieszył on sakramenty święte? Po pierwsze dla niego najwyraźniej nie są to żadne świętości (dla mnie także. Zresztą co to jest świętość?), po drugie czy obowiązkiem każdej osoby publikującej cokolwiek, jest badanie stanu uczuć osób ową publikację odbierających? No i po trzecie, co takiego specjalnego mają w sobie uczucia religijne, że tylko takie podlegają ochronie prawnej,
dlaczego prawo nie karze tych którzy wywołują strach, obrzydzenie czy inne uczucia negatywne?   Jeśli zdaniem  tej osoby, spowiedź  jest śmieszna, to czy nie ma prawa wyrazić swojego zdania?

Im więcej o tym myślę, tym większy gniew budzi we mnie ten wyrok. Bo jest to prawnie usankcjonowany kaganiec założony na umysł. Prawny wymóg szacunku. Wymóg godzenia się ze światopoglądem innych. Co gorsza ci "inni" takiego obowiązku nie mają. Mogą mówić, pisać co im się tylko podoba!

W przypadku kiedy ktoś głęboko gardzi jakąkolwiek religią (czyż jako człowiek nie ma takiego prawa?). Kiedy wykazuje on jej śmieszność, brak logiki - niech trzyma się poważnego tonu,  skomplikowanego i trudnego słownictwa. W chwili kiedy potraktuje religijne absurdy satyrą, wchodzi na grząski teren. O religii można mówić wszystko, byle poważnie. To kpiny z niej wydobywają pianę na usta jej wyznawców. O czym przekonał się skazany informatyk.

Na stronie z artykułem można obejrzeć jeszcze film. Widać na nim osobę która złożyła doniesienie do prokuratury. Określa się ona jako "kochająca" i wierząca. Specem od religijnych dogmatów nie jestem, ale czy w przypadku obrazy chrześcijanin nie powinien nadstawić drugiego policzka? Wybaczyć błądzącemu heretykowi? Ale pewnie się mylę. Najpewniej jest tak, że każdy przykładny katolik, zaraz po odnotowaniu rany na swoich uczuciach powinien pokłusować w stronę najbliższej prokuratury.

Ale mimo wszystko można odnotować jakiś postęp. Kiedyś Radosław R. zostałby publicznie spalony...

IV RP bierze przykład z PRL?

Przeczytałem artykuł który mną wstrząsnął, i to bardzo mocno.
Oto link do tego tekstu:

http://www.przeglad-tygodnik.pl/index.php?site=kraj&name=2932


Cóż mogę do tego dodać... IV RP miałem, mimo wielu wpadek i incydentów, to ciągle za państwo prawa. Okazuje się, że przedstawiciele tegoż, paragrafy mają za nic.

Przerażające to jest. Bez zarzutów, bez powodu, wystarczy pokrewieństwo, lub znajomość z osoba którą władza ma obecnie chęć "utopić". I lądujesz "obywatelu" w areszcie, na wiele, wiele miesięcy. Czy nie jest to paradoks, że przedstawiciele polskich władz pomagali w demokratycznych przemianach na Ukrainie, planują takąż pomoc dla Białorusi, podczas kiedy na naszym podwórku dzieją się rzeczy godne państw totalitarnych?

W takich chwilach naprawdę cieszę się, że jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, mimo przerażającej biurokracji tej instytucji, mimo jej socjalistycznych ciągot. To ogromnym plusem jest fakt, że zza granicy ktoś patrzy na brudne ręce naszych polityków.

wtorek, 12 czerwca 2007

Dlaczego polskie media milczą?

W Rumunii wrze. Odbyła się próba zawieszenia prezydenta. Odbywają się tam wielotysięczne demonstracje. Zmęczeni stylem sprawowania władzy przez polityków ludzie żądają wprowadzenia Jednomandatowych Okręgów Wyborczych i likwidacji Senatu.

Zadziwia mnie śladowa ilość informacji jakich udzielają na temat wydarzeń rumuńskich polskie media. Czyżby obawiali się, że Polacy wyjdą na ulicę z podobnymi postulatami?

Degrengolada klasy politycznej jest podobna. Szkoda, że tylko Rumuni widzą na to lekarstwo.

Abp Józef Życiński o "Bogu urojonym" Dawkinsa

Na Onecie, jako przedruk z "Tygodnika Powszechnego" pojawiła się odpowiedź (riposta?) na niedawno wydaną w Polsce książkę Richarda Dawkinsa pt. "Bóg urojony".

Artykuł można znaleźć tu: http://wiadomosci.onet.pl/1417448,240,1,0,1,kioskart.html

Nie lubię czytać polemik ludzi wierzących z ateistami. Szybko nużą mnie argumenty tych pierwszych. Są one zwykle oparte na ich wierze właśnie. Z takimi argumentami nie daje się walczyć w sposób racjonalny, bo nie mają one z racjonalnością nic wspólnego. Dlatego nie ma sensu obnażać ich nielogiczności - wierzący nie zastanawia się nad logiką wiary. Ogromna większość dyskusji między niewierzącym a teistą nie będzie miała rozstrzygnięcia, z powodu zupełnie innego przyjmowania argumentów dyskutanta.

Ale zjechałem trochę z tematu.

Arcybiskup w swoim artykule nie atakuje argumentów Dawkinsa. Jako swoją tarczę wystawia książkę Alistera i Joanny McGrathów pt. "Bóg nie jest urojeniem. Złudzenie Dawkinsa". Książki nie czytałem, nie mogę się do niej odnieść. W swoim tekście polski hierarcha usiłuje wbić Dawkinsowi kilka szpilek.
Na początku, oczywiście bez żadnych argumentów czy przykładów, próbuje zdeprecjonować książkę, wmawiając czytelnikowi, że lektura owszem, porusza - ale tylko laików. Prawdziwi naukowcy na tanie sztuczki nie dają się nabrać. Prosty psychologiczny zabieg - odrzuć treść książki będziesz taki jak mądrzy naukowcy.

Szczególnie zaciekawił mnie jeden fragment tekstu Życińskiego:

Jako grupy dotknięte epidemią powodowaną przez tenże wirus Dawkins wymienia jednym tchem wyznawców wielebnego Moona, scjentologów i siostry zakonne. Pierwszy z wymienionych, Sun Myung Moon, jest znany przede wszystkim z politycznego zaangażowania, bigamii i przestępstw podatkowych; dla Dawkinsa jawi się jednak niemal jako klasyk religijności. Twórca "Kościoła" scjentologów Ron Hubbard jest z kolei powszechnie znany jako szarlatan propagujący idee niezgodne z wiedzą przyrodniczą. Jeśli ktoś, wzorem Dawkinsa, chciałby do tego towarzystwa dołączyć matkę Teresę z Kalkuty lub
św. Franciszka z Asyżu, dałby jedynie dowód ignorancji religijnej.

Oburzające porównanie? Nie sądzę. Bez większego problemu, po kilku minutach spędzonych z wyszukiwarką mogę znaleźć przedstawicieli Kościoła Katolickiego którzy angażują się politycznie (tu akurat wyszukiwarka nie jest potrzebna, przykładów z własnego podwórka mamy bez liku), czy problemy z prawem, bigamista pewnie też się znajdzie.

A już w zupełne osłupienie wprawił mnie argument abp. Życińskiego o Ronie Hubbarcie, - "szarlatanie propagującym idee niezgodne z wiedzą przyrodniczą". Może ja czegoś nie zrozumiałem,  może to jakiś skrót  myślowy albo semantyczne nadużycie, ale jakie idee propaguje pierwszy lepszy ksiądz w kościele? Czy zmartwychwstanie, dziewicze poczęcie, potop, kreacja świata w sześć dni nie są niezgodne z aktualną wiedzą przyrodniczą?

Daje się zauważyć, że co inteligentniejsi przedstawiciele Kościoła Katolickiego próbują rozmywać różnice w postrzeganiu świata przez ich religię a niezależną naukę. Takie niedbałe machanie ręką i mówienie: "dajcie spokój, generalnie prawie we wszystkim się zgadzamy", albo próbują  przemilczać skrajnie różne stanowiska nauki i religii.
Nie można na to pozwolić. Trzeba demaskować wszelkie tego próby. I to robi Dawkins. Mówi wprost - tego nie da się pogodzić, jakikolwiek związek nauki z religią oznacza kaganiec dla nauki.

Robi to brutalnie, to prawda, ale delikatnością nic się w tej sferze nie zdziała.

środa, 6 czerwca 2007

Referendum

Pani Justyna Romanowska, zmęczona sposobem sprawowania władzy przez naszych obecnych włodarzy, postanowiła zebrać 500 tysięcy głosów poparcia i zorganizować referendum, dzięki któremu odwołany zostałby Sejm oraz Prezydent.

Oto link do strony pani Justyny.

http://www.referendum2007.org/


Ze wsi wieje ciemnotą

Za Onetem:

Proboszcz grozi nauczycielce ekskomuniką

Dyrektor szkoły w mazowieckiej wsi Kroczewo wywiesiła w pokoju nauczycielskim ogłoszenie, w którym w imieniu miejscowego proboszcza wyznaczyła imiennie nauczycieli do przygotowania ołtarza na Boże Ciało - informuje "Gazeta Wyborcza".Ołtarz ma stanąć dzisiaj kilkadziesiąt metrów od szkoły. Grupa nauczycieli ma rozłożyć dywany, postawić obraz i przystroić go gałęziami młodych wierzb.

- Szlag mnie trafił, jak to przeczytałam. Co prawda jestem wierząca, ale nikt nie ma prawa wymagać ode mnie takich rzeczy - oburza się jedna z wymienionych nauczycielek.

- Nie widzę w tym nic złego. To taka nasza lokalna tradycja. Poza tym ksiądz proboszcz z ambony wyznaczył nas do przygotowania ołtarza. Nie mogliśmy odmówić - tłumaczy Teresa Załęska wicedyrektor szkoły.

- A jeśli któryś z nauczycieli jest niewierzący? - pyta dziennikarka "GW". - Nie ma takiej możliwości. Przecież szkoła ma imię Jana Pawła II - zapewnia Załęska.

Przygotowanie ołtarza zlecił ksiądz dr Marek Zawadzki z parafii św. Jana Chrzciciela. - Jestem proboszczem, więc zażyczyłem sobie, by jeden ołtarz przygotowali nauczyciele. I nie pozwolę, by mniejszość, która żyje bez Boga, mówiła mi, co mam robić. Ustalę, która z nauczycielek doniosła na mnie. Na pewno ją ukarzę. To ja mam tu władzę duchową nad wsią. To będzie coś w rodzaju ekskomuniki - powiedział "Gazecie".


link: http://wiadomosci.onet.pl/1548965,11,item.html


Ciekawa sytuacja. Pokazuje kto jest panem i władcą polskiej wsi. Te argumenty... Buta, arogancja i pewność siebie proboszcza wsi Kroczewo mnie poraża.

Ciekawi mnie postawa dyrekcji ww. szkoły. Po pierwsze, dyrektor szkoły musiała  wydać polecenie nauczycielom, aby ci podporządkowali się życzeniom księdza. Czy takie prace należą do obowiązków nauczyciela?

A już zupełnie na kolana powaliła mnie wypowiedź pani wicedyrektor szkoły, p. Teresy Załęskiej. Cytacik: A jeśli któryś z nauczycieli jest niewierzący? - pyta dziennikarka "GW". - Nie ma takiej możliwości. Przecież szkoła ma imię Jana Pawła II - zapewnia Załęska. Zastanawiam się, czy osoba niewierząca mogłaby podjąć pracę w tej szkole. Wypowiedź pani dyrektor sugeruje, że wiara jest niezbędna do tego, aby tam uczyć. Jeśli tak, to czy postawa urzędników nie gwałci podstawowego prawa obywatela, to jest prawa do dowolnego, lub braku wyznania?

Łatwo jest być niewierzącym w dużym mieście, ale co ma powiedzieć mieszkaniec małego miasteczka, albo co gorsza - wsi? Sąsiedzi, bezbożnika gotowi na widłach roznieść na jedno skinienie ubranego na czarno "dobrodzieja". Mądre przysłowie mówi aby między wronami krakać jak one.

środa, 30 maja 2007

Jednomandatowe Okręgi Wyborcze cd.

Chciałbym jeszcze dodać jedną rzecz w sprawie Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Są one (oficjalnie) popierane przez Platformę Obywatelską. Było to jednym z głównych powodów dlaczego oddałem na tą partię swój głos.

Niestety PO chciało po prostu "pojechać" na społecznym poparciu idei JOW. Całe to bicie piany, zbieranie podpisów (mają ich już ok 750 tysięcy) to tylko gra. Tak na prawdę nie ma w Polsce kierownictwa partii któremu opłaciłyby się wybory wg nowej ordynacji. Takie wybory wymagają ogromnej ilości inteligentnych i charyzmatycznych ludzi, którzy byliby zdolni wygrać z rzeszą innych ludzi. Żadna partia nie ma ich zbyt wielu. Poza tym tacy ludzie wybrani bezpośrednio przez ludzi, mogą nie być powolni zaleceniom partyjnego przywódcy. Po co zatem ryzykować ciągłe rewolty. Czyż nie lepiej wygrać w obecnej ordynacji?


Jednomandatowe Okręgi Wyborcze

Jak funkcjonuje w naszym kraju polityka - każdy widzi. Wydaje mi się, że jedną z przyczyn rozpasania polityków, ich pogardy dla obywatela, jest sposób w jaki zostali wybrani.

Obywatel wbrew pozorom nie oddaje głosu na swojego kandydata. Głos oddawany jest na partię, która to, jak będzie miała ochotę, to naszego kandydata zaprosi w sejmowe ławy, a jeśli ochoty nie będzie miała, to choćby nasz pupil otrzymał w skali kraju najwięcej głosów, to parlamentarzystą nie zostanie.

Wyborca traci kontrolę nad swoim przedstawicielem tuż po oddaniu swojego głosu. Błądzić jest rzeczą ludzką, i może okazać się, że świeżo upieczony poseł nie jest godny tego zaszczytnego stanowiska. W tym momencie może on śmiać się swojemu elektoratowi w twarz, bo ten nic mu już zrobić nie może. Odwołać go może tylko decyzja Sejmu, a ten wcale nie musi być tym zainteresowany. Pragmatyzm sejmowej arytmetyki jest zwykle ważniejszy od woli wyborców.

W tej chwili przygotowania do wyborów przebiegają w podobny sposób w każdej partii. Jej członkowie, ci medialni i rozpoznawani przez ludzi, umieszczani są na początku listy. Osoby te mają za zadanie zebrać maksymalną ilość głosów i pociągnąć za sobą innych, mniej znanych polityków. Przy odpowiednio znanym polityku na czele listy w sejmowe ławy pójdą osoby które dostały śmieszną ilość głosów. Co jeszcze ważniejsze, te osoby to zwykle ślepo posłuszni zaleceniom partyjnej góry naciskacze przycisków. Osoby mierne do bólu.  Popatrzmy na Sejm - niby prawie pół tysiąca ludzi, a z znamy tylko kilkudziesięciu aktywnych. Reszta? Siedzi posłuszna, inkasuje dietę, i oddaje głos. Pytanie: Kogo taka osoba reprezentuje? Wyborców (Często marne kilkaset osób)?, czy swoją partię (wszak to ta wprowadziła go do Sejmu).

Alternatywą dla tej chorej ordynacji wyborczej są Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. Idea która mimo, że posiada pewne wady, to ich ilość i waga jest nieporównywalnie mniejsza od  obecnego sposób wybierania  przedstawicieli narodu.

Zachęcam gorąco do zapoznania się ze stroną internetową, na której można znaleźć bardzo dużo informacji o Jednomandatowych Okręgach Wyborczych, a tutaj znajduje się link do tej strony: http://www.jow.pl.

poniedziałek, 28 maja 2007

Wszędzie te homoseksualne spiski!


Człowiek nic dosłownie zrobić nie może, nic obejrzeć, nic przeczytać, ani posłuchać bez natrafienia na nachalną homoseksualną propagandę.
Cokolwiek by nie zrobił, zaraz, znikąd wręcz, niczym Fantomas pojawia się homoseksualista i promuje, promuje.

Pół biedy, kiedy pojawia się on przed osoba dorosłą, ta odporna jest na takie zakusy. Choć lepiej dmuchać na zimne, nie wiadomo bowiem jakich szatańskich sztuczek użyje ów, aby tylko przeciągnąć na swoją chorą stronę.

Tragedia pojawia się, kiedy na drodze zepsutego, wyrachowanego sodomity, pojawi się człowiek młody. A wiadomym jest, że im młodszy tym bardziej podatny na wirusa homoseksualizmu, którego tak łatwo wszczepić mu do głowy. I ani się obejrzysz rodzicu, jak jednego dnia dziecko spotka w szkole Biedronia, a drugiego będzie majaczyło już niczym w malignie, o równouprawnieniu, tolerancji i innych tego typu bezeceństwach.

Cieszy więc wielce, że są osoby niczym te charty czujne. Wypatrujące jak Argus wszelkich prób zepchnięcia młodych ludzi z jedynie słusznej ścieżki wychowawczej, jaką szczęśliwie nam panujący minister edukacji im łaskawie raczył wykarczować w tym dzikim lesie liberalizmu.

Niczym mityczny olbrzym o stu oczach, Szanowna Pani, rzeczniczka praw dziecka, Ewa Sowińska. Szanowna ta Pani, niezwykłą przenikliwością się wykazałwszy, odkryła ponure knowania homoseksualnego lobby. Otóż jeden z teletubisiów okazał się gejem! Siedzi taki w telewizorze i się promuje. Zatruwa ledwie kilkumiesięczne umysły naszych dziatek trutką gejowskiej propagandy.

Paraduje ów bezwstydny zboczeniec, z damską torebką w ręce. Za nic mając dobre obyczaje, wstyd zwyczajny, dobry gust nawet! A czy symbol trójkąta nie jest symbolem seksualnego rozpasania, któremu każdy bez wyjątku sodomita się oddaje?
Czyż ilość boków trójkąta pomnożona przez 222, czyli 10 sierpnia (222 dni od początku roku), to dzień w którym obalono w Francji monarchię - początek bezbożnych rządów w tym kraju, nie da szatańskiej liczby 666?

Zaprawę powiadam Wam. Czujmy bądźmy, tępmy bezlitośnie wszelkie sodomickie zakusy na niewinne duszyczki naszych dziatek. Wdzięczni bądźmy za taki ludzi jak Szanowna Pani Sowińska Ewa, która czuwa, aby żaden zboczeniec nie splamił swą propagandą czystych główek naszych dzieci!

wtorek, 22 maja 2007

Bóg Urojony Richarda Dawkinsa

W sklepie internetowym "Racjonalisty" pojawiło się świeżutkie polskie wydanie "Boga Urojonego" autorstwa Richarda Dawkinsa.

Pierwotne wydanie odbiło się szerokim echem na świecie. Autora oskarżano o najgorsze rzeczy, łącznie z ateistycznym fundamentalizmem.

Oczywiście książkę już zamówiłem, do czego namawiam wszystkich.

Jak przeczytam, to zamieszczę tu moje przemyślenia na temat tej książki.


piątek, 18 maja 2007

Ofensywa ateistów

Na Onecie znalazłem bardzo ciekawy artykuł na temat intensywnego rozwoju ateizmu w USA. Warto przeczytać.

http://wiadomosci.onet.pl/1411565,2678,1,0,1,kioskart.html

Aborcyjne absurdy

W Hiszpanii 25 tys. ludzi podpisało żądanie dla siebie ekskomuniki od Kościoła na wiadomość o tym, że w Nikaragui Kardynał Miguel Obando y Bravo ogłosił ekskomunikę osób zaangażowanych w usuwanie ciąży u 9 letniej dziewczyny. Sygnatariusze popierają aborcję w takim przypadku i chcą sprowokować Kościół albo do usprawiedliwienia jej, albo do ekskomunikowania tych, co ją popierają. (The Catholic World Report IV.03). Według prawa kanonicznego (kan. 1398) „Kto powoduje przerwanie ciąży, po zaistnieniu skutku, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa"

Cytat ze strony (tfu!) giertych.pl

A teraz moje 3 grosze.

Ciekawe prawda? Zgwałcona (chyba co do tego nikt nie ma wątpliwości?, chociaż Mahomet podobno miał w podobny wieku żonę, a pisma jakoś nie wspominają o oporze dziecka przed spełnianiem "obowiązków" małżeńskich) dziewczynka MUSI urodzić dziecko. Mimo, że jest to niebezpieczne dla jej zdrowia fizycznego i psychicznego. Dziecko, którego przeżycia są potworne - przekształciło się z ofiary, na pojemnik na nowe dziecko. Nie można złagodzić (zmazać ich i tak się nie da) wspomnień tej 9-latki, nie można przekreślić, powiedzieć - od tej chwili zakończyło się wszystko co wiąże się z tym wydarzeniem - żyj od nowa. Nie. Życie tego dziecka, jego kondycja fizyczna i psychiczna przestały mieć teraz znaczenie. Teraz jest ciąży - uświęconym stanie, co z tego , że to dziecko wcale tego stanu nie chciało doświadczać, co z tego, że "uświęcenie" dokonało się bez żadnych mistycznych przeżyć, wykonane przez ślepego na cierpienie 9-letniej dziewczynki psychopatę.

Dziecko najwyraźniej nie rozumie, jaka życiowa na nią czeka szansa. Jeśli ciążę donosi, a podczas porodu umrze, to ani chybi trafi na ołtarze! Będzie przykładem, dla innych zgwałconych dzieci.

czwartek, 17 maja 2007

Ze słów B16

Wierzycie w Boga, który jest miłością: to jest wasza siła, radość, której nikt nigdy nie może wam odebrać, pokój, który Chrystus zwyciężył dla was swoim krzyżem. To jest wiara, która uczyniła z Ameryki "kontynent nadziei".

Nie polityczna ideologia, nie ruch społeczny, nie system ekonomiczny, ale wiara w Boga - który jest miłością, który stał się ciałem i wzrósł w Jezusie Chrystusie - jest autentyczną podstawą dla tej nadziei, która przyniosła tak wspaniałe żniwa od czasów pierwszej ewangelizacji aż do dzisiaj, o czym świadczą zastępy świętych i błogosławionych, które wyniósł Duch Święty na całym kontynencie

Indianie już zaprotestowali przeciwko temu co powiedział B16. Jak można przeczytać:

Luis Evelis Andrade, dyrektor Krajowej Organizacji Ludów Tubylczych Kolumbii, oświadczył, że "zaprzeczanie, iż religia katolicka była wykorzystywana do panowania nad miejscowymi ludami, oznacza chęć zaciemniania historii". "Jako narody autochtoniczne, a także jako wierzący, nie możemy zgodzić się z tym, że Kościół odrzuca swoją odpowiedzialność za zniszczenie naszej tożsamości i naszej kultury" 

Wprost nikt nie powie, że nie było masakrowania indian. Ale też słowem o masakrach nikt nie wspomni. Może jak będą udawali, że tego nie było, to wszyscy w to uwierzą?

Swoją drogą miałem niezły ubaw słuchają tych wszystkich frazesów o "religii miłości", z ust przedstawiciela organizacji która uczestniczyła a okrutnych mordach na tubylcach.

Cenzura?

Jak donosi Nowa Trybuna Opolska, przed festiwalem w Opolu satyrykom
sugerowano, aby nie mówili nic o polityce. W skutek tego, duża część
artystów zrezygnowała z występu.

Stare wraca??

http://wiadomosci.wp.pl/kat,17771,wid,8865824,wiadomosc.html

poniedziałek, 23 kwietnia 2007

Książka popularno-naukowa

Słyszałem w radiu, że nowa książka Benedykta XVI pod tytułem "Jezus z Nazaretu", jest hitem w kategorii "książki popularno-naukowe". Szukałem w internecie potwierdzenia, innego źródła takiej informacji, ale nie znalazłem. Znalazłem za to coś innego.

http://czytelnia.onet.pl/0,1519994,0,0,0,polska_prezentacja_ksiazki_benedykta_xvi,wiadomosci.html

Uczestniczący w prezentacji kierownik Polskiej Sekcji Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, ks. prałat Paweł Ptasznik podkreślił, że książka ta jest "osobistym studium Benedykta XVI, ale na użytek innych". Dodał, że jest ona dostępna dla wszystkich i "nie ma wrażenia dzieła naukowego".

Jak rozumiem, ks. Prałat Paweł Ptasznik, zachwala dzieło obecnego papieża, jako książkę dostępną dla każdego. Co oczywiście nie umniejsza jego "naukowości".

Czy tylko nieliczni czują tu przenikliwy smrodek hipokryzji? Zaprzęgnięto naukę do badań nad zagadnieniem, które naukowe wcale nie jest. Przeprowadzane są "naukowe" badania nad życiem człowieka, którego istnienie nie nawet zostało naukowo dowiedzione, człowiekiem, o którym mówi tylko JEDNA książka. I to książka która była wielokrotnie redagowana, cenzurowana, tłumaczona etc. Dla Watykanu nauka zaczyna się od pewnego momentu. Po zaakceptowaniu dogmatów. Niech tylko ktoś spróbuje obalić te dogmaty, to rozlegnie się histeryczny ryk okrzykujący obrazę uczuć religijnych.

Mówiąc "nauka" nawet jeśli jest to pseudonauka, wierzący sprytnie uwiarygodniają swoje poglądy. Mówią, wiara nie jest sprzeczna z nauką. Jest jej uzupełnieniem. Odpowiedzią na te pytania, na które nauka jeszcze nie potrafi odpowiedzieć.

Trzeba jasno powiedzieć, że taki "badania" mają tyle wspólnego z nauką co "pierścień Atlantów", "pole morfogenetyczne" i inne wynalazki ludzi szukających swoich sposobów na zrozumienie świata.

środa, 18 kwietnia 2007

Naród - zbiorowisko idiotów

Po co jakiejś grupie ludzie, których łączy jeden język, kultura, obyczaje państwo? Można by przytoczyć bez liku definicji państwowości. W tym przypadku wydaje mi się, że właściwą jest: instytucja powstała w celu reprezentacji interesów narodu. Wiadomo, że każdy, a przynajmniej ogromna większość ludzi chce czuć się bezpiecznie. Nie każdy za to ma predyspozycje, żeby wziąć do własnej ręki pałkę i dyscyplinować za jej pomocą niesfornych sąsiadów. W celu pilnowania porządku powołano więc policję. Inne instytucje państwa bronią interesu obywatela w innych sferach.

Układ wydawałoby się idealny. Obywatel, łożący na utrzymanie instytucji w formie podatków, otrzymuje za to opiekę tej instytucji. Dzięki czemu, nie musi być wojownikiem zdolnym do obrony swojej rodziny, nie musi być prawnikiem, czy kimkolwiek innym. Jedyne co powinien robić, to regularnie płacić podatki.

Niestety między ideałem, a rzeczywistością (jak zwykle zresztą) widoczny jest rozdźwięk.

Człowiek (a jego podgatunek - polityk - szczególnie), niestety jest zawodną maszyną. Otrzymawszy władzę, ego tegoż rośnie w takim stopniu, że niezwykle takiemu osobnikowi trudno pogodzić się z faktem, że istnieją ludzie, którzy mają zupełnie inne poglądy. A ona sam jest tylko od tego, aby sprawić, aby tymże ludziom żyło się lepiej. Celem takiego władcy o wybujałym poczuciu własnej nieomylności , jest sprawić, żeby wszyscy myśleli wg jedynej słusznej reguły - jego reguły.

I oto z instytucji, która miała reprezentować obywatela, troszczyć się o jego dobro, otrzymaliśmy zbiegowisko megalomanów, których misją nie jest dopasować materię do obywatela, oni starają się przepoczwarzyć obywatela, aby ten pasował do ich koncepcji świata. Owi megalomani sami stawiający się w roli animatorów myśli narodu, nakazami i zakazami starają się kreować "ja" obywatela.

Kilka przykładów:

Przy okazji wizytacji w Polsce papieża Benedykta XVI, na terenie województwa mazowieckiego obowiązywał zakaz sprzedaży alkoholu. Wydawałoby się, że osoba, która odbierze wizytę zwierzchnika Kościoła Katolickiego jako ważne wydarzenie duchowe, powstrzyma się od spożywania mocnych trunków. Natomiast, cała reszta, których ta wizyta ani ziębi ani grzeje, jeśli mają ochotę, to mogą się raczyć gorzałą ile dusza zapragnie. Wydawałoby się....

Przykład dużego kalibru - eutanazja. Logicznym wydaje się, że prawo do decydowania o własnym życiu i śmierci należy tylko i wyłącznie do samego zainteresowanego. Błąd! Władcy mają na to inny pogląd. W związku z ich przekonaniami, w tym przypadku ich światopogląd jest ponad światopoglądem obywatela.

Słabszy przykład. Zakaz handlu w niedzielę. Podyktowany oczywistą troską (związaną z katolickim światopoglądem dyrygentów włądzy) o duchowe życie obywatela. Oczywista - myśl, że ktoś może nie podzielać takich poglądów jest zbyt abstrakcyjna - aby mogła przyjść do głowy. Zakaz ten jest tak głupi, że sam nie wiem, z jakiej strony zacząć z niego drwiny. Mógłbym się przyczepić, że gdyby Polacy potępiali pracę w niedzielę, to mogliby zbojkotować wszelkie instytucje jakie śmią być w ten dzień pozostawać otwarte. Mógłbym wytknąć, że przy obecnym stanie rynku pracy, kiedy markety same zachęcają do zatrudnienia się u nich, gorliwy katolik mógłby wybrać pracę, które nie koliduje z jego przekonaniami. Gdzie tam! Choćby czcił szatana, a niedziela kojarzyła mu się tylko z kolejno wychylanymi kilkunastoma piwami, dzień święty będzie święcił!

Dzisiaj przeczytałem, że Liga Polskich Rodzin chce zakazać rozwodów. I ponownie - grupie fundamentalistów wydaje się, że są mądrzejsi od innych, że to oni mają wyłączność na słuszne poglądy. Reszta albo się ukorzy dobrowolnie, albo zmusi się ich paragrafami.

Długi jeszcze mógłbym wyliczać przykłady, tylko po co? Dla władzy jesteśmy bandą idiotów, niedorozwiniętych dzieci, z którymi się nie rozmawia. Którym mówi się, co mają myśleć, co czuć. Kim być. Jak żyć.

sobota, 14 kwietnia 2007

Ciekawy artykuł w "Wyborczej"

Znalazłem ciekawy artykuł na stronie Gazety Wyborczej.
Warto przeczytać, jak organizacje związane z Kościołem Katolickim "pomagają" homoseksualistom wyjść z "grzechu"

http://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,3407056.html



czwartek, 12 kwietnia 2007

Międzynarodowy Dzień Lotnictwa i Kosmonautyki

Dzisiaj, 12 kwietnia obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Lotnictwa i Kosmonautyki. Jest to tak naprawdę dzień triumfu nauki. Bo to dzięki nauce, naukowemu podejściu, badaniom otaczającego nas świata oderwaliśmy się od ziemi, wylądowaliśmy na Księżycu. Tego nie zawdzięczamy religii. Wręcz przeciwnie. Zapewne gdyby nie wieki terroru Kościoła Katolickiego, tępiącego jakąkolwiek wolną myśl, dzisiaj latalibyśmy między gwiazdami.

Ale co się odwlecze, to nie uciecze.

wtorek, 27 marca 2007

Jednak się myliłem...

Znalazłem kilka artykułów, nawiązujących do śmierci Stanisława Lema.
W tym wspaniały tekst syna p. Stanisława - Tomasza.
Gorąco polecam jego lekturę, można go znaleźć tu.

Rok temu zmarł Stanisław Lem

Jak ten czas leci...
27 marca 2006 roku, odszedł Stanisław Lem.
Na próżno szukałem dzisiaj w internecie jakichkolwiek wzmianek o tej rocznicy.
Szkoda...

Aborcyjna histeria

W ciągu kilku ostatnich dni oglądam z niesmakiem histeryczną i zażartą walkę o zamiany w konstytucji.  W tej walce widoczną przewagę mają zwolennicy zmian, walczący o tak zwaną "obronę życia poczętego ".

Tak sobie obserwuję LPR, i dochodzę do mało wesołych wniosków. Takie zatwardziałe egzemplarze jak Giertych, czy Wierzejski niczym już mnie nie zdziwią, ich poglądy są mi świetnie znane, chyba nie ma niczego co sprawiłoby, że byłbym zaskoczony.
Tym razem było nieco inaczej, ponieważ do debaty dołączyła żona Romana Giertycha. Ta wiecznie smutna, jakby przygaszona kobieta apelowała o karanie korzystających z usług klinik aborcyjnych kobiet jak morderczyń.

Ciekawa jest treść zmian, jakie proponują szanowni "prawicowcy". Nie wiem, czy to wierny cytat, mam nadzieję, że przynajmniej wiernie oddaje koncepcję naszych włodarzy: " Ochrona życie człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci". Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy, kiedy usłyszałem treść tego zdania, to " Cholera! To ciekawa propozycja, jak na partię otwarcie popierającą karę śmierci!" Albo, być może, tylko ja widzę pewny rozdźwięk między "naturalną śmiercią", a dyndającym na stryczku wisielcu. Nieważne. Pewnie, jak dojdzie do dyskusji na tema Kary Śmierci, to konstytucję znowu się zmieni.

Nie mam wyrobionego, i określonego zdania na temat aborcji. Obie strony sporu fechtują ciężkimi argumentami. Nie potrafię, jednoznacznie opowiedzieć się po jednej ze stron.
Z jednej strony, nie podoba mi się fakt, że aborcję traktuję się jak antykoncepcję.
Z drugiej strony natomiast, przeraża mnie los kobiet zgwałconych, czy chorych (jak w przypadku pani Tysiąc).

Co mnie naprawdę irytuje w tej dyskusji, (będzie to argument przeciwko) to fakt, że kilkugodzinną zygotę przedstawia się jako człowieka. Słyszę jak różni ludzie wygłaszają ten pogląd, jako rzecz absolutnie normalną, pewną i naturalną. Można mieć taki pogląd, ale wydaje mi się, że jednak większość ludzi ma poglądy odmienne.
Ktoś powie - z tej zygoty, być może - urodzi się kiedyś człowiek. To prawda. Tak samo można powiedzieć, o plemniku i jajeczku, ba! Za kilka lat,  przy obecnym tempie rozwoju nauki zapewne wystarczy kawałek paznokcia.

Poważnie obawiam się w jaki sposób to nowe prawo, byłoby interpretowane. Mogę sobie z łatwością wyobrazić następującą interpretację: Lekarze stają przed dylematem, albo usuną ciążę, albo kobieta umrze. Usunięcie płodu, podlega pod " śmierć nienaturalną", śmierć kobiety w wyniku ciąży jak najbardziej naturalną jest. Co zrobi lekarz. Czy nienaturalnie usunie ciąże, pozwalając kobiecie żyć, czy też pozostawi wszystko losowi, wzruszy później ramionami i powie " Bóg tak chciał?"

Uważam, że nie można stawiać zlepka komórek, który kiedyś, być może przekształci się w człowieka, na równi z człowiekiem właśnie.

Ktoś uważa inaczej? Proszę bardzo! Jego wybór. Przecież, aborcja to nie obowiązek. Ktoś kto ma inne poglądy, wcale nie musi się jej poddawać, ją popierać.

Niestety wchodzimy tutaj na grząski grunt, grunt rozważań o etyce i moralności. Zawsze znajdzie się osoba (zwykle jest takich osób całe stado), która porówna aborcję do morderstwa. Że pozostawienie osobistej decyzji o przerwaniu ciąży, to jak pozostawienie decyzji, czy mogę zabić drugiego człowieka czy nie. Taka osoba może twierdzić, że wynik takich rozważań, powinien prowadzić do jednego, jedynego słusznego wniosku, a jakikolwiek inny jest zbrodniczy. Można patrzyć na to i z tej strony, ale ja nadal uważam, że nie ma mowy o morderstwie, jeśli nie ma mowy o człowieku.

Dzisiaj, na Onecie w komentarzach do artykułu na temat aborcji znalazłem jedną perełkę: "Jeśli zapłodnione jajeczko jest człowiekiem, to idąc tą samą drogą, jajo jest kurą. Co za tym idzie, jeśli jesz jajecznicę to, nie jest jajecznica, to gulasz z kurczaka "

Ps. Krzewiciele moralności, w niewybredny sposób atakują p. Alicję Tysiąc. Chcieliby aby, przekazała dziecku, że miało być usunięte. Mówią to w taki sposób, jakby pani Alicja te kilka la temu chciała usunąć nie płód, ale kilkuletnie dziecko. Trudno jest im (krzewicielom) zrozumieć, że wtedy dziecka nie było, dziecko jest teraz.
Jeśli pójdę dzisiaj do jakiejś kobiety, zaproponuję jej seks, ale spotkam się z odmową. To czy mogę oskarżyć ją o zabicie naszego nienarodzonego dziecka? Przecież mogłoby się narodzić...

piątek, 16 marca 2007

Równia pochyła Kaczyńskiego

Obserwuję co ostatnio dzieje się na polskiej scenie politycznej, i dochodzę do wniosku, że Jarosław Kaczyński wpadł w końcu do dołka, który sam wykopał.

Decydując się na koalicję z Samoobroną i LPR, nie zdawał chyba sobie sprawy do czego zdolni są jego nowi koalicjanci

A oni,  początkowo pełni euforii, w końcu znaleźli się po raz pierwszy w rządzie, ale szybko doszli do wniosku, że czas ugrać coś dla siebie. Sondaże są nieubłagane. Samoobrona na granicy 5% poparcia, LPR znacznie poniżej. Zaczęła się ostra walka o przetrwanie. Samoobrona walczy o swój, wiejski elektorat, LPR zaczyna znowu wkupywać się w łaski Radia Maryja. Prawo i Sprawiedliwość, po początkowych, małych stratach w sondażach, teraz znalazło się daleko za liderem - Platformą Obywatelską.

Wyborcy zaczynają odwracać się od koalicjantów. Elektorat LPR i Samoobrony, to tak naprawdę niewielki odsetek polskich obywateli. Większość wyborców ma pewne zasoby zdrowego rozsądku, widzi i ocenia działania koalicji. Widzi, że Jarosław Kaczyński jest zakładnikiem, że jego koalicjanci robią co chcą, a wszelkie próby załagodzenia wyskoków tej dwójki wypadają blado .

Niespodziewanie PiS znalazł się na równi pochyłej. Premier nie jest w stanie poskromić koalicjantów, który prześcigają się w idiotycznych pomysłach aby uszczknąć trochę wyborców z puli Prawa i Sprawiedliwości. Ich wyskoki powodują niechęć rozsądnej części ludzi do partii Jarosława Kaczyńskiego, i skierowanie sympatii w stronę którejś z partii opozycyjnych, głównie Platformy Obywatelskiej. Notowania PiS spadają, więc nie Jarosław pozwolić sobie na przyspieszone wybory, rządy mniejszościowe w grę nie wchodzą.

Jak długo może trwać taka sytuacja? Trudno powiedzieć. Być może rząd jest w stanie zrobić coś, co zapewni mu przychylność wyborcy. Co to może być? Nie wiem, z pewnością nie wieczne machanie teczkami z archiwów IPN. Jedyne co pozostało premierowi, to robienie dobrej miny do tej gry, a nuż stanie się coś, co odmieni złą passę?

środa, 14 marca 2007

Promocja homoseksualizmu

Nie mogę się nadziwić ileż energii poświęcają politycy tak zwanej prawicy, na zwalczanie promocji homoseksualizmu. Ciągle słyszę to z ust ministra edukacji, słyszałem jak mówił o tym premier (najprawdopodobniej był to premier, mam problemy z odróżnieniem premiera od prezydenta)...

Zdawać by się  mogło, że  tylko tak zdecydowana postawa naszych ukochanych polityków powstrzymuje inwazję agresywnych homoseksualistów na szkoły podstawowe, gimnazja, licea i szkoły wyższe wreszcie... Wydawać by się mogło, iż tylko dzięki ich żelaznej konsekwencji szkół tych nie opuszczają zastępy młodych homoseksualistów, którzy swoją orientację seksualną otrzymali w promocji podczas szkolnej pogadanki z panem Biedroniem.

A tak poważnie, to stwierdzenie "promocja homoseksualizmu" oparta jest na tak bzdurnej podstawie, że dziwię, się, że nikt jeszcze tego naszym politykierom tego nie wytknął.

Od wielu lat wiadomym jest, że orientacja seksualna, nie jest zależna od woli. Jeśli kiedykolwiek będzie możliwy zabieg zamieniający homoseksualistę w heteroseksualistę, to śmiem twierdzić, że w drugą stronę da się to zrobić równie łatwo.

"Nawracać" gejów próbowano też za pomocą terapii, tu cytat z Racjonalisty:

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,2742

To słowo jednak chyba najlepiej oddaje skuteczność terapii, co dowodzą dyskusje podejmowane w kręgach psychologów i psychiatrów amerykańskich. Opublikowano na przykład wyniki badań psychologów amerykańskich Ariela Schidlo i Michaela Schroedera, którzy skontaktowali się z osobami, które ukończyły „terapię reparatywną". Z 202 przebadanych przez nich homoseksualistów 178 (88%) uznało, że terapia nie odniosła skutku, a tylko 6 (3%) twierdziło, że nastąpiła przemiana w stronę heteroseksualizmu. Shidlo i Schroeder stwierdzili też częste występowanie szkód spowodowanych próbami zmiany orientacji: silnej depresji po ukończeniu terapii; zachowaniami autodestrukcyjnymi (niebezpiecznymi zachowaniami seksualnymi, nadużywaniem narkotyków, próbami samobójczymi, nienawiścią do siebie); konfliktami z rodzicami, spowodowanymi zaszczepianie w „pacjentach" przekonania o złym rodzicielstwie jako przyczynie homoseksualizmu; poczuciu odrzucenia przez Boga u osób religijnych. Skutkiem ubocznym terapii było jednak często też pogodzenie się z myślą o byciu gejem i zaakceptowanie swojej orientacji seksualnej.

 
Jak widać bezskutecznie.

Myślę, że jestem w stanie wyobrazić sobie taką terapię. Że u mnie, u heteroseksualisty, próbuje się wywołać  pociąg seksualny do mężczyzn. Ktoś mi powtarza ciągle, że kontakty z kobietami, są złe, są grzechem. Ja staram się bardzo mocno, wierzę ludziom, którzy mi to wszystko mówią. Staram się ze wszystkich sił, wymazać z mojego umysłu skłonności do płci przeciwnej, skierować je w stronę mężczyzn.

Jestem pewny, absolutnie pewny, że po takiej terapii byłbym chorym psychicznie człowiekiem.

Ja osobiście uważam, że obecność osób mówiącym młodym ludziom o tolerancji, poszanowaniu innego człowieka, może wyjść tylko na dobre. Z nikogo nie zrobi to homoseksualisty, a może sprawi, że młody człowiek, który odkryje u siebie skłonności homoseksualne, będzie łatwiej potrafił siebie zaakceptować. Być może łatwiej będzie zaakceptować jego skłonności środowisku, jego kolegom, przyjaciołom.



 

wtorek, 13 marca 2007

B16 chwali celibat

W artykule na stronach Interii przeczytałem artykuł jak to papież Benedykt XVI chwali celibat, który nazywa " nieocenionym bogactwem". Cóż, ciekawy jestem jak owo bogactwo oceniłyby ofiary molestowań i gwałtów, jakich dopuszczali się co niektórzy księża, głusi najwyraźniej na niewypowiedziane dobra stanu celibatu...

Kolejny zwrot, który jak czytam, to zawsze mnie doprowadza do szału, zacytuję, żeby nikt mi później nie zarzucał że odnoszę się rzeczy wyrwanych z kontekstu:

Papież napisał w dokumencie, że wybór celibatu, dokonywany przez każdego księdza, jest wyrazem "oddania siebie samego Królestwu Chrystusa".
Benedykt XVI przypomniał w swej pierwszej adhortacji, poświęconej Eucharystii, że Chrystus żył aż do ukrzyżowania w czystości. To - podkreślił papież - jest trwałym punktem odniesienia

I znowu. Osoba, która jest autorytetem dla milionów ludzi, rysuje obraz seksu jako czynności brudzącej, kalającej człowieka. Stanem uświęconym, stanem czystości jest powstrzymywanie się od seksu.
Osoba seks uprawiająca, to człowiek gorszej kategorii, brudna. Nawet jeśli ów seks będzie uprawiała zgodnie z nauką Kościoła, to i tak w hierarchii tej instytucji, będzie stała niżej od tych, którzy z tej brudnej czynności zrezygnowali.

Jeszcze jeden kwiatek jaki znalazłem w artykule, cytat:

Włoskie media, w związku z toczącą się w Italii dyskusją na temat przyznania praw wolnym związkom, także osób tej samej płci, zwróciły szczególną uwagę na aktualność zawartego w papieskim dokumencie apelu do "polityków i ustawodawców katolickich" o to, by popierali "ustawy, zainspirowane przez wartości, oparte na naturze ludzkiej".

Można wy wywnioskować  z tego akapitu, że  mowa tu o stosunku  Kościoła do homoseksualizmu, a który to uznawany jest za czynność niezgodną z prawami natury, prawami naturalnymi czy też innymi podstawowymi regułami znanymi ludzkości.
Zastanawiam się, skoro jesteśmy przy prawach natury, czy znane są przypadki w naturze, że osobnik, z bliżej nieznanych pobudek powstrzymuje się od kontaktów seksualnych? Jakie zwierzę tak robi?
Zaraz krzyknie ktoś oburzony. Człowiek to nie zwierze! Powie. Człowiek kontroluje swoje popędy! Doda. Nieco inne mam na ten temat zdanie, ale zostawmy to.
Czymże są prawa natury, jak nie zbiorem wykształconych przez ową naturę reguł. Kontrola popędu nie oznacza należy go gwałcić notorycznym łamaniem.

"Premier dodał, że nie akceptuje takiego sposobu uprawiania polityki"

Za Onetem: http://wiadomosci.onet.pl/1501869,11,1,1,item.html

Premier Jarosław Kaczyński udzielił reprymendy posłowi Jackowi Kurskiemu za jego wypowiedzi podczas zjazdu gdańskiego PiS. Kurski miał wtedy powiedzieć, że działacze i zwolennicy PiS powinni otrzymać stanowiska w urzędach i przedsiębiorstwach państwowych. Premier dodał, że nie akceptuje takiego sposobu uprawiania polityki.

Czy można się śmiać?
Pod płaszczykiem wypędzania agentów, SLD-owskich działaczy, Kaczyński robi dokładnie to co Leszek Miller za swoich najlepszych dni - rozdaje stołki swoim kolesiom.

Wróciłem

Przed kilkoma miesiącami postanowiłem zakończyć moje blogowanie. Wydawało mi się, że nie ma ono większego sensu, zresztą nie miałem wtedy zbyt wiele czasu.

Dzisiaj postanowiłem wrócić do mojego dziennika. W trochę zmienionej formie, nie będę tylko pisał dużych tekstów, jak w poprzednim blogu, ale postaram się także zamieszczać krótkie notki z linkami, przedstawiające jakieś wydarzenie wraz moim komentarzem.

Kolejny powód mojego powrotu, to taki, że dzieje się wiele rzeczy w moim kraju, z którymi się nie zgadzam, i którym chcę dać opór. Moje komentarze są regularnie wycinane przez popularne portale, więc wracam do swojego kąta, w którym będę mógł pisać co mi się podoba.


Przenosiny bloga

Postanowiłem przenieść mojego bloga na związany z google serwis blogger.

Za ułatwienia, jakie w blogger.com otrzymuję za darmo, na stronie blog.pl musiałbym płacić. A nie lubię płacić za coś, co mogę mieć za darmo.