Artykuł można znaleźć tu: http://wiadomosci.onet.pl/1417448,240,1,0,1,kioskart.html
Nie lubię czytać polemik ludzi wierzących z ateistami. Szybko nużą mnie argumenty tych pierwszych. Są one zwykle oparte na ich wierze właśnie. Z takimi argumentami nie daje się walczyć w sposób racjonalny, bo nie mają one z racjonalnością nic wspólnego. Dlatego nie ma sensu obnażać ich nielogiczności - wierzący nie zastanawia się nad logiką wiary. Ogromna większość dyskusji między niewierzącym a teistą nie będzie miała rozstrzygnięcia, z powodu zupełnie innego przyjmowania argumentów dyskutanta.
Ale zjechałem trochę z tematu.
Arcybiskup w swoim artykule nie atakuje argumentów Dawkinsa. Jako swoją tarczę wystawia książkę Alistera i Joanny McGrathów pt. "Bóg nie jest urojeniem. Złudzenie Dawkinsa". Książki nie czytałem, nie mogę się do niej odnieść. W swoim tekście polski hierarcha usiłuje wbić Dawkinsowi kilka szpilek.
Na początku, oczywiście bez żadnych argumentów czy przykładów, próbuje zdeprecjonować książkę, wmawiając czytelnikowi, że lektura owszem, porusza - ale tylko laików. Prawdziwi naukowcy na tanie sztuczki nie dają się nabrać. Prosty psychologiczny zabieg - odrzuć treść książki będziesz taki jak mądrzy naukowcy.
Szczególnie zaciekawił mnie jeden fragment tekstu Życińskiego:
Jako grupy dotknięte epidemią powodowaną przez tenże wirus Dawkins wymienia jednym tchem wyznawców wielebnego Moona, scjentologów i siostry zakonne. Pierwszy z wymienionych, Sun Myung Moon, jest znany przede wszystkim z politycznego zaangażowania, bigamii i przestępstw podatkowych; dla Dawkinsa jawi się jednak niemal jako klasyk religijności. Twórca "Kościoła" scjentologów Ron Hubbard jest z kolei powszechnie znany jako szarlatan propagujący idee niezgodne z wiedzą przyrodniczą. Jeśli ktoś, wzorem Dawkinsa, chciałby do tego towarzystwa dołączyć matkę Teresę z Kalkuty lub
św. Franciszka z Asyżu, dałby jedynie dowód ignorancji religijnej.
Oburzające porównanie? Nie sądzę. Bez większego problemu, po kilku minutach spędzonych z wyszukiwarką mogę znaleźć przedstawicieli Kościoła Katolickiego którzy angażują się politycznie (tu akurat wyszukiwarka nie jest potrzebna, przykładów z własnego podwórka mamy bez liku), czy problemy z prawem, bigamista pewnie też się znajdzie.
A już w zupełne osłupienie wprawił mnie argument abp. Życińskiego o Ronie Hubbarcie, - "szarlatanie propagującym idee niezgodne z wiedzą przyrodniczą". Może ja czegoś nie zrozumiałem, może to jakiś skrót myślowy albo semantyczne nadużycie, ale jakie idee propaguje pierwszy lepszy ksiądz w kościele? Czy zmartwychwstanie, dziewicze poczęcie, potop, kreacja świata w sześć dni nie są niezgodne z aktualną wiedzą przyrodniczą?
Daje się zauważyć, że co inteligentniejsi przedstawiciele Kościoła Katolickiego próbują rozmywać różnice w postrzeganiu świata przez ich religię a niezależną naukę. Takie niedbałe machanie ręką i mówienie: "dajcie spokój, generalnie prawie we wszystkim się zgadzamy", albo próbują przemilczać skrajnie różne stanowiska nauki i religii.
Nie można na to pozwolić. Trzeba demaskować wszelkie tego próby. I to robi Dawkins. Mówi wprost - tego nie da się pogodzić, jakikolwiek związek nauki z religią oznacza kaganiec dla nauki.
Robi to brutalnie, to prawda, ale delikatnością nic się w tej sferze nie zdziała.
2 komentarze:
Nazywając Arcybiskupa Józefa Życińskiego, jednego z najznakomitszych filozofów przyrody w Polsce, „pierwszym lepszym księdzem w kościele” wypowiadającym się na tematy przyrodnicze ośmieszasz się. Proponuję abyś sprawdził, jaki jest przedmiot filozofii przyrody a dopiero potem oceniał stan wiedzy z nauk ścisłych wśród przedstawicieli kościoła.
Mnie ciekawi coś innego. Jak można być jednocześnie scjentystycznym ateistą i liberałem, skoro liberalizm zakłada istnienie w jakiś sposób umocowanej transcendentnie wolnej woli, którą determinizm stanowczo odrzuca?
Prześlij komentarz