środa, 13 czerwca 2007

Absurdalny wyrok za obrazę uczuć religijnych

Za www.tvn24.pl

Za obrazę i ośmieszenie uczuć religijnych informatyk Radosław R. ma wspomóc Dom Pomocy Społecznej Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP w Brzesku, które opiekują się niesprawnymi intelektualnie dziećmi. Zdaniem sędziego, internetowa „Spowiedź On-line" ośmieszała sakramenty święte - wyznania grzechów i eucharystii przez prowokacyjną formę.

link: http://www.tvn24.pl/-1,1510109,wiadomosc.html

Przeczytałem zarzuty, jakie postawiono nieszczęsnemu informatykowi, i nasunęło mi się pytanie, "No i co z tego?" Co z tego, że ośmieszył on sakramenty święte? Po pierwsze dla niego najwyraźniej nie są to żadne świętości (dla mnie także. Zresztą co to jest świętość?), po drugie czy obowiązkiem każdej osoby publikującej cokolwiek, jest badanie stanu uczuć osób ową publikację odbierających? No i po trzecie, co takiego specjalnego mają w sobie uczucia religijne, że tylko takie podlegają ochronie prawnej,
dlaczego prawo nie karze tych którzy wywołują strach, obrzydzenie czy inne uczucia negatywne?   Jeśli zdaniem  tej osoby, spowiedź  jest śmieszna, to czy nie ma prawa wyrazić swojego zdania?

Im więcej o tym myślę, tym większy gniew budzi we mnie ten wyrok. Bo jest to prawnie usankcjonowany kaganiec założony na umysł. Prawny wymóg szacunku. Wymóg godzenia się ze światopoglądem innych. Co gorsza ci "inni" takiego obowiązku nie mają. Mogą mówić, pisać co im się tylko podoba!

W przypadku kiedy ktoś głęboko gardzi jakąkolwiek religią (czyż jako człowiek nie ma takiego prawa?). Kiedy wykazuje on jej śmieszność, brak logiki - niech trzyma się poważnego tonu,  skomplikowanego i trudnego słownictwa. W chwili kiedy potraktuje religijne absurdy satyrą, wchodzi na grząski teren. O religii można mówić wszystko, byle poważnie. To kpiny z niej wydobywają pianę na usta jej wyznawców. O czym przekonał się skazany informatyk.

Na stronie z artykułem można obejrzeć jeszcze film. Widać na nim osobę która złożyła doniesienie do prokuratury. Określa się ona jako "kochająca" i wierząca. Specem od religijnych dogmatów nie jestem, ale czy w przypadku obrazy chrześcijanin nie powinien nadstawić drugiego policzka? Wybaczyć błądzącemu heretykowi? Ale pewnie się mylę. Najpewniej jest tak, że każdy przykładny katolik, zaraz po odnotowaniu rany na swoich uczuciach powinien pokłusować w stronę najbliższej prokuratury.

Ale mimo wszystko można odnotować jakiś postęp. Kiedyś Radosław R. zostałby publicznie spalony...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Piszesz: "W przypadku kiedy ktoś głęboko gardzi jakąkolwiek religią (czyż jako człowiek nie ma takiego prawa?)". A to dobre: prawo do pogardy. Czemu nie wpisać go do katalogu podstawowych praw człowieka?
Piszesz: "Widać na nim osobę która złożyła doniesienie do prokuratury. Określa się ona jako "kochająca" i wierząca." Nieprawda, padają tam zupełnie inne słowa: że obrażono Osobę, którą on kocha.
Niby to samo - a zupełnie coś innego.
Pozostań więc w kłamstwie i pogardzie, do której jak sądzisz "masz prawo". Jeśli zatęsknisz za prawdą i miłością - wiesz gdzie szukać.