środa, 17 października 2007

Państwo wg PiS - nietykalny ksiądz

Ksiądz prymas kardynał Józef Glemp został szczegółowo skontrolowany na lotnisku. Co to znaczy szczegółowa kontrola? Ponieważ nie może przechodzić przez bramki, został wzięty na bok a pracownik ochrony z ręcznym elektroniczny wykrywaczem metalu sprawdził, czy wszystko jest w porządku.

Zam wielokrotnie przechodziłem taką procedurą. Z tą różnicą, że przechodziłem wcześniej przez bramkę. Często zdarzało się, że trzymając spodnie w garści (pasek z metalową sprzączką musiałem zdjąć) byłem sprawdzany przez funkcjonariusza straży granicznej, czasami  łącznie z dokładnym sprawdzeniem, czy nie przenoszę czegoś w skarpetkach.

Czy moja godność została naruszona? Wydaje mi się, że nie. Wiem czego mogę się spodziewać na lotnisku, i akceptuję to. Faktem jest, że nasze służby odznaczają się dziwną nadgorliwością, bo np. w Wielkiej Brytanii cała kontrola zakończyła się po jednokrotnym przejściu przez bramkę. Z relacji znajomych, dowiedziałem się, że jeszcze skrupulatniej niż u nas - sprawdzają służby na lotniskach w USA.

Wg mnie jak mają sprawdzać, to niech sprawdzają, byle kontrola dotyczyła wszystkich. Bez świętych krów, które mogą się ślizgać ponad plebsem.

Uczciwie muszę przyznać, mimo mojej niechęci do kleru, że Józef Glemp jakoś nie narzekał, nie uniósł się wzburzeniem, żądając ukarania winnych. Jak donosi Gazeta Wyborcza ( tu) Najbardziej wzburzony całą sytuacją był obecny przy całej sytuacji poseł PiS Joachim Brudziński, który szybko zatelefonował Roberta Krupowicza - wojewody zachodniopomorskiego. Który to natychmiast skontaktował się z dyrekcją lotniska. Dyrekcja, jak wiadomo, zwolniła dwóch pracowników odpowiedzialnych za "upokorzenia" prymasa. Co ciekawe, nie udało się wyśledzić osoby, która wydała polecenie zwolnienia pracowników. Dyrektor lotniska przyznał że był to jeden ze współwłaścicieli, ci zaprzeczają...
 
 
 


 

wtorek, 9 października 2007

Głód cudów

Na warszawskim Okęciu, na drzewie,  z miejsca gdzie ucięto konar, słoje tegoż w połączeniu z wyciekającym sokiem zaczęły przypominać wizerunek Matki Boskiej.

http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34882,4542219.html

Rzecz oczywista, przed drzewem zaroiło się od kwiatów zniczy, świec oraz żarliwie się modlących emerytów.
Heh. A jeszcze niedawno się śmiałem z jakiegoś Amerykanina, który zapłacił pokaźną sumkę, za Matkę Boską na toście.



piątek, 5 października 2007

Kreacjonizm to nie nauka

Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy (ZPRE) zwróciło się do instytucji oświatowych, by ostro sprzeciwiły się próbom przedstawiania kreacjonizmu jako dyscypliny naukowej.

Wirtualna Polska
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,wid,9267067,wiadomosc.html

Po wybrykach Giertycha seniora, i coponiektórych członków LPR, taki apel może się okazać potrzebny.
Ale nie wiem, czy zmieni cokolwiek w Polsce, gdzie stołki w instytucjach oświatowych obsadzone są przez posłusznych pretorian władzy, których jedynym zmartwieniem jest to, jak przetrwać kolejną zmianę warty w Sejmie.

Zadziwiają mnie próby podciągnięcia takich potworków jak teologia (nie mylić z religioznawstwem!) czy właśnie kreacjonizm do rangi "dyscypliny naukowej". Jak "dyscypliną naukową", może być nauka w której znajduje się jedno nienaruszalne twierdzenie - "Istnieje Bóg", a treścią tejże nauki jest okrywanie działać i intencji tej tajemniczej istoty. Równie dobrze mógłbym stwierdzić, że wszechświat jest sterowany przez koty, które nieświadome co prawda, ale kierują od tysięcy (tak, tysięcy. Przed 10465 laty wszechświat został stworzony przez Mruczusia - burego kocura, macie jakieś dowody aby temu zaprzeczyć?) lat losami całego uniwersum. Uznam to za podstawę, pójdę kilka kroków naprzód i stwierdzę że nigdy nie pojmiemy co kryje się za niedoścignioną gracją kocich ruchów, powinniśmy tylko obserwować i zgadywać co nam zgotują te sympatyczne futrzaki. Będę nagłaśniał zbiegi okoliczności które potwierdzą moje nauki, oraz ignorował zdarzenia zaprzeczające. Zawsze mogę stwierdzić, że w związku z kocią nieprzewidywalnością nie jesteśmy w stanie pojąć ich działań i intencji. I tak dalej, i tak dalej. Teraz mogę zabrać się do pisania. Mogę opisać sprzeczne z prawami natury przypadki użycia kocich mocy, opakować to wszystko w odpowiednią oprawę i mam cały ceremoniał gotowy! Kolejna religia już czeka na swoich wyznawców. Zbierzmy ich trochę, i możemy atakować oświatę. Będziemy nauczać Felinologii w szkołach, odmowa wiąże się z obrazą naszych uczuć religijnych, z pewnością coś damy radę ugrać.

Jakichkolwiek bzdur by jakiś religijny fanatyk nie nauczał, ludzie wcale nie są skłonni ich odrzucić. Jakieś 80-90 procent (liczba wynikająca z mojej oceny, nie poparta żadnymi badaniami) w coś wierzy. Odrzucenie wiary innych, obnażenie jej braku logiki, czy bezsensu deprecjonuje także ich wiarę. Mamy więc taki klub wzajemnej adoracji - istnieją obok i (przynajmniej udają że) się szanują. Mimo, że głoszą zupełnie inne, sprzeczne często prawdy.